Wielu podnieca się zakończeniem tego filmu, Ja natomiast uważam, że bohaterowie zachowali
się totalnie irracjonalnie.
Skończyło im się paliwo, ale nic w pobliżu nie było, a dodatkowo mieli broń, więc mogli albo
ruszyć dalej na nogach albo poczekać i skorzystać z takiego planu awaryjnego z jakiego
skorzystali w ostateczności, w kryzysowej sytuacji... Wcześniej wykazywali się niebywałym
instynktem przetrwania by na koniec zachować się w brew ludzkiej naturze...
Ktoś tu się wypowiadał, że w literackim pierwowzorze było inne zakończenie, widać, że
poprawianie zamysłu autora nie wyszło w pełni szczęśliwie...
Zakończenie mocno wpłynęło na moją ocenę filmu, mimo iż cenię go za antyreligijną wymowę.
ależ ten film po głębszej analizie ma proreligijną wymowę, bo gdyby wszyscy słuchali "nawiedzonej" to prawdopodobnie by przeżyli,
ona chciała złożyć w ofierze faceta, który był prowodyrem irracjonalnych zachowań - bezsensowne wyjście do apteki w wyniku którego ginie kilka osób a i tak nie udaje się uratować poparzonego oraz wyjście do samochodu w wyniku którego giną kolejne osoby, a wystarczyło poprostu czekać,
Właśnie nie wiem co o tym sądzić. Z jednej strony przedstawiają w iście lewicowy sposób osobę religijną jako nawiedzoną, żądną krwi (rzeźnik z nożem, ogólnie cały tłum i ta kobieta), fanatyczną psychopatkę ale jednak w scenie kiedy wielka szarańcza ją nie ugryzła powiedziała "Boże Twoja wola", później też wyszło na jej bo ludzie, którzy zostali w supermarkecie przeżyli, a Ci 'dobrzy' normalni bohaterowie albo umarli albo popełnili samobójstwo albo jak główna postać pogrążyli się w rozpaczy. Jest to co najmniej dwuznaczne.
Tylko jednak bóg jej nie ocalił od kul, przedtem też chciała złożyć w ofierze chłopca i matkę. W sumie to mogli zostać w tym supermarkecie i czekać, zapas jedzenia i picia mieli na kilka miesięcy. Wiadomo, że kto wyjdzie szybko umiera, ale gdyby siedzieli w tym sklepie, to film byłby nudny, więc musieli gdzieś wyjść, aby pokazać co się dzieję z ludźmi porwanymi i te inne potworności.
Tylko skąd mieli widzieć ile przyjdzie im czekać na ratunek? Nie wiedzieli nawet czy ktoś poza nimi w ogóle przeżył. Nie wiedzieli jak wielka jest mgła, nie wiedzieli co dokładnie w niej jest. Uznali, że lepsze jest jakiekolwiek działanie, niż czekanie na śmierć.
Film faktycznie pokazuje do czego są zdolni fanatycy, którzy kurczowo trzymają się wiary. Trudno się jednak dziwić bohaterom filmu, nadzieja zawsze ułatwia przeżycie, a wiara w Boga zdecydowanie im ją daje.
problem w tym, że film nie ma aż takiej antyreligijnej wymowy. Ostatecznie fanatyczka, postępowała bardziej słusznie...
"Właśnie nie wiem co o tym sądzić. Z jednej strony przedstawiają w iście lewicowy sposób osobę religijną jako nawiedzoną, żądną krwi (rzeźnik z nożem, ogólnie cały tłum i ta kobieta), fanatyczną psychopatkę ale jednak w scenie kiedy wielka szarańcza ją nie ugryzła powiedziała "Boże Twoja wola", później też wyszło na jej bo ludzie, którzy zostali w supermarkecie przeżyli, a Ci 'dobrzy' normalni bohaterowie albo umarli albo popełnili samobójstwo albo jak główna postać pogrążyli się w rozpaczy. Jest to co najmniej dwuznaczne."
Film stawia sprawę jasno. Wg. filmu, opartego zresztą na powieści Kinga (zauważyłeś/aś, że w wielu filmach opartych na powieściach Kinga ludzie religijni są przedstawiani jako fanatycy i oszołomy?) ludzie religijni mają fanatyczne poglądy.
zaiste widzę, że z czytaniem coraz gorzej wśród użytkowników forum filmweb.pl.
Fakt, że kobieta ta miała fanatyczne poglądy jest sprawą oczywistą. Czy filmy oparte na King'owskich powieściach przedstawiają wszystkie osoby religijne, jako fanatyczne, tego nie wiem. Nie zmienia to jednak istoty mojej wcześniejszej wypowiedzi, w której to ona nie ucierpiała od szarańczy - czy faktycznie nieugryzienie jej było aktem woli "Boga"? A może jedynie przypadku, lub jej opanowania w kontakcie z ową szarańczą?
Czy to nie ona była przeciwko wychodzeniu do apteki? Czy owe wyjście dla tych odważnych nie skończyło się krwawą jatką? Czy najlepszą strategią przetrwania nie okazało się pozostanie w supermarkecie? A ci wyzwoleni i oświecieni ostatecznie sami dokonali swego żywota, tuż przed wyswobodzeniem. Sprawa nie jest tak banalna i oczywista. Nie kończy się na stwierdzeniu - "ludzie religijni mają fanatyczne poglądy. Ktore jest truizmem.
Nieugryzienie jej przez robala było aktem woli reżysera,tudzież samego Kinga.Jestem całkowicie pewien,że w innym przypadku spuchłaby jak bania.
Pani-chora-psychicznie (bo była chora psychicznie,na początku filmu mówili) nie była za wyjściem do apteki,ponieważ - i tutaj znowu stereotyp,ale tym razem wyolbrzymiony do granic możliwości - "Bóg tak chciał,niech umiera".
azaliż wszystko było wolą reżysera. Z woli reżysera zatem mamy obraz w którym "Pani-chora-psychicznie" vel fanatyczka, miała rację. Nie fanatycy (nikt nie powiedział, że część z nich nie była wierząca), którzy postępowali wbrew jej woli, a kto wie, może i samego "Pana" ginęli. A wszystko to jest oczywiście projekcją reżysera. Co należałoby przyjąc bez względu na poglądy...
Jakkolwiek by nie było,nie chcę toczyć z tego powodu sporów.Po prostu denerwuje mnie ta postać,jest niepotrzebna i bardzo sztuczna.
Nie wiem czy ktoś o tym już pisał, ale można znaleźć oryginalne zakończenie filmu, zanim je zmieniono. Wydaje mi się, że jest ono dużo ciekawsze i smutniejsze, ale przynajmniej bohaterowie "zachowali swoje człowieczeństwo" :D
UWAGA ! SPOJLER ZAKOŃCZENIA Z OPOWIADANIA !
Oryginalne zakończenie, to znaczy zakończenie opowiadania jest takie, iż nikt z ludzi którzy opuścili supermarket nie popełnia samobójstwa. Dojechali tym samochodem do jakiegoś hotelu, tam się zatrzymali a główny bohater postanowił spisać całą tą historie. Narracja w opowiadaniu jest pierwszoosobowa, jest to właściwie relacja głównego bohatera. Jest to zakończenie otwarte, nie wiemy jak dalej potoczyły się losy tych ludzi. Nie wiadomo czy mgła opadnie i jak ma się reszta świata. Wiadomo że do momentu dotarcia do hotelu nie spotkali nikogo żywego, a ich przyszłość jest niepewna i raczej mają małe szanse na przetrwanie.
KONIEC SPOJLERÓW !
Według mnie takie zakończenie nie jest złe a już na pewno o wiele lepsze niż to co zrobiono w filmie. Polecam przeczytać oryginał, powinno rozwiać to wszelkie wątpliwości co do całej tej historii.
PS. Uciekali z marketu ponieważ budynek nie był bezpieczny - prawie cała ściana frontowa ze szkła. Do tego wspomniana już fanatyczka religijna, która zyskiwała coraz więcej zwolenników. Ludzie ci bali się o życie a główny bohater o życie syna. Pozostanie na miejscu było równie ryzykowne i niebezpieczne co ucieczka w nieznane :]
Zakończenie książkowe było dużo lepsze i miało więcej sensu i niepewności w sobie niż to filmowe.
Na wstępie napiszę, że film bardzo mi się podobał. Jest przerażający i zapadający w pamięć - właśnie tego od niego oczekiwałem. Koszmar w nim ukazany wiąże się z potworami i brutalnie zadanymi obrażeniami fizycznymi jedynie w niewielkim stopniu. Motywem głównym jest aspekt psychologiczny - fakt, jacy zatwardziali, uparci, niereformowalni, a przy tym nieobliczalni potrafią być ludzie w obliczu zagrożenia.
Jedyne, co rozczarowało mnie w produkcji, to właśnie zakończenie, którym tak wiele osób się rajcuje. Dramat? Tragedia? Owszem, i to bardzo poważna. O ile główny bohater sam nie popełnił samobójstwa (co można sobie dopowiadać we własnym zakresie), musiał już do końca swych dni żyć ze świadomością faktu, iż zabił czterech ludzi za nic (w tym swojego kochanego synka).
Jednak do owej tragedii strasznie zraża niemalże idiotyczne zachowanie bohaterów. Zgadzam się całkowicie z założycielem tematu. Nie ma to, jak zwieńczyć ciężką walkę o przetrwanie samobójstwem popełnionym w obliczu nieznanego. Postacie praktycznie nie zweryfikowały sytuacji, w której się znalazły (przede wszystkim - miejsca).
Chociaż warto w tym miejscu zaznaczyć, że ostatnia scena jest dosyć naciągana także pod innym względem (co w zasadzie wiąże się bezpośrednio z pobudkami bohaterów). W jednej chwili widzimy gęstą, nieprzeniknioną mgłę z podkładem dźwiękowym w postaci dobiegających z oddali ryków bestii, by po paru minutach zobaczyć żołnierzy wędrujących w cudownie oczyszczonym powietrzu. Kontrast jest niemal komiczny.
Jeżeli zaś chodzi o dyskusję na temat Carmody, to nie bardzo rozumiem skąd się biorą założenia, że ludzie z supermarketu przeżyli. Ostatni raz widzimy ich właśnie w tym miejscu, kiedy okolica nadal spowita jest zabójczą mgłą. W czasie wycieczki samochodowej naszych pięciu herosów mogli oni zostać uratowani przez armię, ale również dobrze mogli zostać przeżarci pajęczynami albo rozszarpani mackami. Kwestia prywatnych dopowiedzeń.
Carmody, to kobieta, która dała chrześcijaństwu wyjątkowo kiepską reklamę. To fanatyczka, która od początku zraża do siebie widza. W zasadzie, to nie spodziewałem się, że babie rzucającej na prawo i lewo teksty na temat kary za grzechy, apokalipsy i pokuty uda się zrobić ludziom taką wodę z mózgu, ale jednak. Jest ona żywym dowodem na to, jak beznadziejny potrafi być ludzki umysł - fanatyzm, zatwardziałość, brak jakiejkolwiek tolerancji poglądowej oraz psychopatyczne instynkty. Tępienie osób nie podzielających naszych przekonań? Składanie Bogu krwawych ofiar z niewinnych ludzi, m. in. małego dziecka? Jestem pewien, że miłosierny Stwórca byłby zachwycony. :-)
Żaden przewodnik z tej Carmody. Jeżeli faktycznie ludzie z supermarketu by przeżyli, to byłoby to zwykłym łudem szczęścia.
Ulżyło mi, gdy fanatyczka dostała kulkę. Lepiej późno niż wcale. ;-)
Jeżeli zaś chodzi o scenę z insektem, to interpretuję ją jako zwykły zbieg okoliczności. Niejeden szerszeń w naszym realnym świecie zagościł na skórze człowieka, zostawiając go po kilkunastu sekundach w spokoju.
Sam nie jestem teraz w stanie sobie tego przypomnieć, ale ktoś tu chyba zauważył którąś z postaci z supermarketu na ciężarówce z ocalałymi, poza tym wg przedmówców wojsko nadchodziło ze strony z której przyjechał główny bohater ze swoimi towarzyszami, co miałoby świadczyć o tym, że ekipa ratunkowa odwiedziła supermarket. Chociaż ja nie zwróciłem na to uwagi, odniosłem wrażenie, że dojechali oni do miejsca do którego doszła armia a nie armia ich dogoniła... Whatever...
Abstrahując już od irracjonalnego zakończenia czy opłacalności "trzymania" z nawiedzoną w ostatecznym rozrachunku, zastanowiłem się dlaczego film ten został tak bardzo niedoceniony.
Niewątpliwie ogromny wpływ na to miała skrócona o około 20 minut wersja, jaka ukazała się w polskich kinach, z wyciętymi fragmentami, które mocno zaburzały odbiór całości, co było wręcz skandalem. Jednak film nie tylko w Polsce zbierał noty niższe niż na to zasłużył. Myślę, że po prostu widzowie mieli bardzo duże oczekiwania, gdyż wcześniejsze filmy Darabonta na podstawie prozy Kinga, mowa oczywiście o "Zielonej Mili" i "Skazanych na Shawshank", były arcydziełami, które zapisały się w historii kinematografii jako jedne z najwybitniejszych produkcji wszechczasów. Poprzeczka została zawieszona tak wysoko, że kolejna ekranizacja Kinga w wykonaniu tego reżysera nie mogła być filmem zaledwie dobrym, ze słabymi efektami czy zmienionym i spartaczonym zakończeniem. Spodziewano się kolejnego hitu, jeśli nie arcydzieła to przynajmniej filmu rewelacyjnego, zrealizowanego na wysokim poziomie, bez takich wad jak efekty, słabe aktorstwo głównego bohatera czy to nieszczęsne zakończenie.
Jednak gdyby prześledzić filmografię Franka Darabonta nie związaną ze Stevenem Kingiem to nie ma tam nic wielkiego, wyreżyserował zaledwie kilka filmów, sukces odniosły jedynie te "kingowe", a filmy do których pisał scenariusze to też raczej B-klasa (czy nawet C), głownie kilka części przygód młodego Indiany Jonesa, z których widziałem jedną i... no... nie porwała mnie jak te o dorosłym Indim. Poza tym jakiś remake słynnego z efektów droższych niż u Camerona "Bloba" (dla niewtajemniczonych - morderczy kisiel z kosmosu;) i inne tego typu superprodukcje. Jedyną pozycją, która zasługuję na uwagę jest "Frankenstein" z 1994, wyprodukowany przez Coppolę, z gwiazdorską obsadą i wysokim budżetem.
Na ciężarówce jedzie kobieta z dziećmi, ta której nikt nie chciał pomóc ratować dzieci i sama poszła w mgłę(Tak przynajmniej twierdzi wiki). Moim zdaniem to właśnie to chciał ukazać reżyser. Ta kobieta na przekór wszystkiemu uratowała swoje dzieci i siebie podczas gdy przerażeni ludzie zamiast zebrać się do kupy i pomagać ratować siebie nawzajem podejmują coraz bardziej irracjonalne decyzje w konsekwencji giną kolejni ludzie. Film pokazuje także że nikt z nas nie jest wolny od strachu, kto z nas oglądając scenę w której kobieta sama wychodzi w mgłę pomyślał: Ja bym zrobił inaczej, spróbował jej pomóc ocalić jej dzieci ?
Ja to zakończenie wyjaśniłam sobie tak:
Ludzie są już wykończeni psychicznie - nie dość, że muszą zmagać się z bólem, strasznymi maszkarami kryjącymi się we mgle, to na dodatek muszą walczyć z innymi ludźmi. Czyli teoretycznie z kimś, z kim w obliczu zagrożenia powinni się sprzymierzyć. Widzą na własne oczy śmierć - niby w filmie zastrzelenie religijnej fanatyczki przyniosło im ulgę (jeśli mogę to tak nazwać), no ale bądźmy ludzcy - to jednak odebranie komuś życia. Wyobraźcie sobie ojca który "pokazuje" (bo się nie sprzeciwia) małemu synkowi zabójstwo.
No okej, wyjeżdżają spod marketu. Zakładam, że jadą godzinami. Otacza ich tylko cholerna mgła, w której mogą się czaić makabryczne potwory które trudno sobie nawet w głowie wyobrazić. Jadą, jadą, jadą. Kończy im się paliwo - mają jakąś broń. Ale jest ich piątka, w tym starsze państwo i chłopczyk - i co zrobią? Będą błądzić we mgle, która być może okryła cały świat i do końca swych chwil (czyt. do prawdopodobnego skonsumowania przez potwora) będą gdzieś się chować, przerażeni i wykończeni? Nie powiem że na pewno tak 'było', ale wg mnie chodziło o to że gość już nie miał siły, był wykończony, nie widział nadziei i nie chciał jej dawać innym, jeśli mieliby tragicznie zginąć. (Na swój sposób) zachował się heroicznie, zabijając resztę - oszczędził im cierpienia. A sam się na nie skazał - przecież wysiadł z samochodu wręcz prosząc o śmierć. Widać w obliczu takiej masakry resztki instynktu przetrwania wypaliły się.