O co chodzi w najlepszych horrorach z pewnością nie dowiemy się z tego pierwszego jak usiłuje się nas zapewniać. Nie oznacza to bynajmniej, że „The Mist” jest filmem złym. Patrząc na niego z punktu widzenia pewnego rodzaju satyry na analizę ludzkich charakterów i relacji społecznych może być nawet dla wielu ciekawy. Jednak po takich nazwiskach jak Stephen King i Frank Darabont spodziewałem się znacznie więcej, a sugestie na temat „najlepszych horrorów” tylko potęgowały moje rozczarowanie.
Wobec niektórych zachwytów nad zakończeniem dodaję, że jest to najbardziej niedorzeczna część filmu. Zachowanie człowieka należy badać w odniesieniu do sytuacji, w jakiej się znajduje. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zachowałby się tak, jak nasi bohaterzy. Czy ci ludzie byli zamknięci w klatce z dzikimi drapieżnymi zwierzętami, które to zwierzęta zaczynałyby ich atakować. Wówczas z psychologicznego punktu widzenia takie zakończenie byłoby zrozumiałe i uzasadnione. A tak mamy tylko na koniec absurdalne fajerwerki.
I jak tak uważam. Ten film został sklasyfikowany (jako gatunek) tylko jako horror. Pierwszy błąd! Ponadto sugestie na temat, o co chodzi w najlepszych horrorach to kolejny błąd! Tego typu reklama w mojej ocenie tylko szkodzi temu przecież nie najgorszemu filmowi.
No właśnie to jest ostatnio zmora. Mgła klasyfikowana jako horror - dużo opinii, że gówno. Sierociniec jako horror - podobnie, ostatnio podobnie jest z antychrystem - horror z niego marny i przechodzi bez echa. A film świetny.
Nie wiem, czemu takie niezbyt trafne klasyfikowanie filmów ma służyć. "Osioł to też pożyteczne zwierzę, a jak się na siłę będzie próbować robić z niego konia to z pewnością nic pożytecznego z tego wyjdzie." Ten film ma dosyć cyniczny klimat i jako wyłącznie horror się nie sprawdzi.
To jest chyba kwestia kasy tylko i wyłącznie. Horror o mgle sprzedaje się lepiej niż dramat o ludziach z supersamu. Może i twórcy kasy mają więcej ale sam film przez to traci.
Jest w tym dużo racji. Już samo nadanie dla tego filmu tytułu "Mgła" wydaje się być chwytem marketingowym (?). Każdy z nas pamięta przecież "Mgłę" Johna Carpentera z 1980 roku, która jest rasowym horrorem. Widząc jakikolwiek horror o tym tytule skojarzenia nasuwają się same.
Myślę, że nazwa filmu raczej bierze się z tytułu opowiadania Kinga niż z chęci przyciągnięcia większej liczby widzów.
To oczywiste. Zrobiłem skrót myślowy. Tylko skąd wziął się tytuł tego opowiadania? Proszę na przykład porównać dwa filmy: "Zeder"(1983) i "Smętarz dla zwierzaków"(1989). Najpierw był Zeder, potem powieść Kinga, a następnie ekranizacja tej powieści. Nie jedna osoba na forach nazywa to plagiatem. W tym przypadku analogie są znaczne głębsze, aniżeli w przypadku "Mgły". W przypadku "Mgły" marketing mógł zacząć się już na etapie tytułu powieści. Nie można tego przecież wykluczyć, bowiem prawie na pewno Stephen King znał film „The Fog”(1980).
Tylko, że w przypadku opowiadania Kinga złem są ludzie a w przypadku Mgły z 1980 r. zło ma wymiar duchów. Raczej samych podobieństw poza mgła w filmach dużo nie ma. No ale może w jakiś w sposób myślał pod tym kątem.
Swoją drogą podobno najtrudniej wymyślić tytuł więc mógł najzwyczajniej w świecie zerżnąć bo nie miał pomysłu ;-)
Proszę zwrócić uwagę na dwa filmy, a mianowicie: "Mgła"(1980) [tytuł, motyw mgły oraz motyw czegoś we mgle] oraz "Świt żywych trupów"(1978) [motyw z supermarketem].
Konia z rzędem temu, kto przekona mnie, że „The Mist”(2007) [także jego książkowy pierwowzór] jest oryginalny.
Wiesz, tak na upartego to w większości książek czy filmów można doszukać się odniesień do innych dzieł, mimo to dalej uważam, że sama Mgła jest dość oryginalna z tego powodu, że wykorzystuje motyw nieznanego do pokazania jacy potrafią być ludzie w takich sytuacjach. A co do supermarketu to już raczej był wymóg niż dobrowolny zabieg bo gdzie indziej zgromadzić masę obcych sobie ludzi? Pozostaje bank, supermarket, poczta albo kościół z czego w 3 ostatnich nie ma jedzenia, picia ani nic z tych rzeczy. Zostaje sklep.
Nawiązując jeszcze do Twojego przedostatniego wpisu zauważę, że oba filmy „The Fog”(1980)/„The Mist”(2007) zawierają motywy zła zarówno natury paranormalnej (duchy/potwory), jak i ludzkiej (ludzie z przed 100 lat/niektórzy ludzie obecnie).
Jak widać „The Mist”(2007) nie jest oryginalny, albowiem są widoczne wyraźne i istotne podobieństwa przede wszystkim do „The Fog”(1980). Podobnie jak polski wydawca „Zedera”(1983) powiem, że Stephen King inspirował się (preferuję takie dyplomatyczne i wyważone wypowiedzi) tutaj innymi filmami.
Dzisiaj trudno o oryginalność w horrorze, czy thrillerze. Weźmy na przykład motyw z telewizorem z filmu "The Ring – Krąg"(1998), którym tak wielu się zachwycało, a następnie zobaczmy na przykład filmy: "Freddy nie żyje: koniec koszmaru"(1991), "Shocker"(1989), czy "Duch"(1982).
Jednak w przypadku „The Mist”(2007) bierzemy opakowanie filmu i czytamy “Mgła”, “horror”. Skojarzenia już na tym etapie są oczywiste (po obejrzeniu zauważymy także podobne rozwiązania fabularne, o których uprzednio pisałem). Czytamy dalej na opakowaniu “Stephen King”(wiadomo uznana marka), a jak jeszcze mamy wątpliwości co do wykonania to widzimy “Frank Darabont”(Skazani na Shawshank, Zielona Mila). Myślę, że większość osób po obejrzeniu podobnie jak ja poczuła spore rozczarowanie.
Reasumując:
- Mgła z 1980 roku to rasowy kultowy horror,
- Mgła z 2005 roku to słaby film i słaby horror,
- Mgła z 2007 roku to średni film, słaby horror, ale może być ciekawym filmem ze względu na aspekty natury psychologicznej.
Myślę, że nie ma co łączyć marketingu książki z filmem bo to byłaby trochę nadinterpretacja. Fakt, że trudno coś nowego, dobrego wymyślić ale King ładnie wyszedł z koncepcji Mgły i zamiast zrobić kolejny film/książkę o źle z mgły ową mgłę i potwory zamienił na tło wydarzeń których centrum są ludzie. Ja tego jako horror nie klasyfikuje bo horrorem nie jest ale jako film jest bardzo dobry.
Z pewnością Stephen King pisząc książkę wziął trochę pomysłów z filmu „The Fog”(1980). Nie ma tutaj żadnej nadinterpretacji. Zresztą nie po raz pierwszy zrobił coś takiego i nie tylko on jeden. Takie sytuacje zdarzają się bardzo często i nie ma co ich zaprzeczać. W obu filmach „The Fog”(1980) i „The Mist”(2007), jak już pisałem, mamy zło zarówno we mgle, jak i w ludziach. Z tą tylko różnicą, że w tym pierwszym zło ludzkie dotyczy przeszłości, a w drugim teraźniejszości. Fabuła filmu „The Mist”(2007) to już tylko konsekwencja książki.
W przypadku filmu „The Mist”(2007) marketing jest aż nazbyt widoczny i wręcz wprowadza potencjalnego nabywce w błąd. Myślę, że nie jedna osoba sięgając po ten film sięgała po horror i tak samo jak ja poczuła spore rozczarowanie.
Abstrahując od "Mgły" Carpentera, która to jest doskonałym horrorem, i od jej nowej wersji(nie widziałem i raczej nie mam ochoty) ja uważam, że "Mgła" Darabonta jest filmem świetnym. Czy to 100% horroru? Hm, może i się zgodzę, że nie do końca. Ale nie o to mi chodzi. Jak dla mnie to jedna z najlepszych produkcji tego gatunku z ostatnich lat, a zakończenie, przynajmniej autora owego postu, wbija w fotel. Można dyskutować, czy było to w pełni wiarygodne, czy nie, ale takiego finału rzadko kiedy możemy uświadczyć w filmie tego typu.
Zaś marketing marketingiem, moim zdaniem film zdecydowanie wysoko wybija się ponad wszystkie "Drogi bez powrotu", "Piły" i większość podobnych produkcji z ogólnie pojętego gatunku horroru. Moja ocena może i będzie kontrowersyjna, ale film zasługuje w moim odczuciu spokojnie na 8/10-9/10.
Faktycznie finał był zaskakujący, jednak bardzo mało wiarygodny. Nikt normalny w takiej sytuacji by tak nie postąpił - to pewne. Dlatego to zakończenie jest jak dla mnie zrobione na siłę. Zgadzam się, że film zdecydowanie wybija się ponad wymienione przez Ciebie filmy, jednak zauważ, że te filmy są bardzo słabe. Najlepsza klasyka z kolei bardzo wybija się ponad "Mgłę"(2007). Jednak główny mój zarzut dotyczący tego filmu to nie fabuła, a brak klimatu. Są dialogi (jak na horror za dużo ich jest), jednak tak ważnej w tym gatunku, tj. pracy kamery i odpowiedniej muzyki [np.: "Lśnienie"(1980), "Zemsta po latach(1980), "Coś"(1982), czy "Hellraiser"(1987)] tutaj praktycznie nie ma. Ponadto gra głównego bohatera jest bardzo słaba. Dzisiaj ten film ma tu średnią 6.39/10 i ja nie mogę dać dużo więcej, maksymalnie 7/10. Muszę odróżnić ten film od pozycji, które uważam za nieporównywalnie lesze, a które oceniam na 9-10/10.
Czy nikt normalny nie zachowałby się tak w takiej sytuacji? Nie wiem, jeszcze nie było inwazji potworów z innego wymiaru w naszym świecie i mam nadzieję, że nie będzie :P Ale ocenę pozostawiam bez zmian. Zresztą, jeśli chodzi o ten film, to odczucia, co zauważyłem po recenzjach i komentarzach są skrajnie różne. U mnie znajduje się on w ścisłej czołówce jeśli chodzi o nowe filmy z ogólnie pojętego kina grozy.
Uwaga spojlery! To nie chodzi o inwazję potworów. To równie dobrze mogliby być bandyci, czy też dzikie zwierzęta. Chodzi, czy w istniejącej sytuacji ktoś zdobyłby się na taki gest. Zauważ, że nic im się nie stało i nie było wówczas żadnego zagrożenia. Gdyby przykładowo te potwory jednemu odgryzły nogę, a drugiemu rękę to wtedy jego zachowanie miałoby uzasadnienie, choć zapewniam Cię, że w takim przypadku i tak wielu nie zdobyłoby się na coś takiego. Czy Ty w sytuacji jaka miała miejsce w filmie tak byś postąpił? Wątpię:) Napisałeś, że "U mnie znajduje się on w ścisłej czołówce jeśli chodzi o nowe filmy z ogólnie pojętego kina grozy." Może Cię zaskoczę, ale u mnie też. Dodam tylko, że nie dlatego, że uważam ten film za szczególnie dobry, a dlatego, że 90 procent współczesnych produkcji tego gatunku to zwykłe gnioty, które nie przekraczają u mnie oceny 5/10.
Może i nie jest 100% wiarygodne, ale są różni ludzie, a człowiek potrafi się zachować czasem bardzo irracjonalnie w podobnych sytuacjach. Raczej reżyserowi chodziło bardziej o wywołanie zaskoczenia, czy nawet szoku, niż o prawdopodobieństwo sytuacji. Zresztą i tak każdy będzie się trzymał swego ;)
Ale na pewno się ze mną zgodzisz, że do najlepszych egzemplarzy klasyki temu filmowi sporo brakuje, chociaż na tle współczesnych produkcji prezentuje się okazale.
Brakować brakuje, ale też gdyby każdy dzisiejszy horror porównywać do "Coś", "Świtu żywych trupów", "Lśnienia" czy "Ducha", to 95% można by zaraz wyrzucić do kosza.
Nawet nie trzeba porównywać do takich perełek, jakie przytoczyłeś. Wystarczy wziąć dobre i bardzo dobre klasyki. Średni poziom współczesnych horrorów jest niższy od średniego poziomu horrorów z lat 70/80. Nie jest to bynajmniej moje subiektywne odczucie. To fakty. Kiedyś horrory były traktowane na równi z innymi gatunkami, a dzisiaj niestety o wiele częściej traktuje się je po macoszemu. Wychodzę z założenia, że jak mam na siłę "trawić" te kiepskie nowości to wybieram wyszukiwanie starszych produkcji, których jest na tyle sporo, że te pokłady szybko się nie wyczerpią. Zresztą, sam wiesz to najlepiej:)
Oczywiście, wiem to doskonale :) Ale, moim zdaniem, powstało trochę horrorów, które przynajmniej w moim odczuciu są rewelacyjne, jak np. "Dog Soldiers", "28 dni później", "Inni" czy komedio-horror "Robale", nie wiem, czy w Twoim przypadku też. Ale fakt, że średni poziom horrorów "teraz" jest o wiele niższy, niż kiedyś. A co do wyszukiwania, to fakt, cały czas można trafić na niemal zapomniany film grozy, który jest absolutnie świetny. Przykładowo, obejrzany ostatnio przeze mnie film "Wcielenie" (The Beast Within) z '82 roku, zasługuje spokojnie na ocenę 8-9/10, a ma tylko kilkanaście głosów. Problem tylko, że większość tych filmów jest u nas trudno dostępna, lub nawet niemożliwa do zdobycia( przynajmniej na DVD), w tym nawet Wybitne horrory i uznane klasyki, jak jedynka "Creepshow", "Halloween" czy "W paszczy szaleństwa"".
Z nowszych pozycji lubię takie klimaty jak np. "Szósty zmysł"(1999), "Jeździec bez głowy"(1999), tak jak Ty "Inni"(2001), a z jeszcze nowszych "Delikatna"(2005) i "1408"(2007). Nowsze filmy lubię wtedy, gdy są zrobione w "starym" stylu. "Starych" horrorów jest na tyle dużo, że o wątpliwej jakości nowościach możesz na długo zapomnieć. Jest wiele starych horrorów, co nie ma nawet jednego wpisu! Ja filmy kupuję. Gdy kupię na DVD horror z lat powiedzmy 70/80 to prawie zawsze mniej lub bardziej jestem zadowolony. Z nowościami jest tak, że na dziesięć jeden nadaje się do oglądania, a dziewięć do kosza. Widzisz więc, że w moim przypadku to się nie opłaca. Nowości kupuję przede wszystkim wtedy, gdy już je wcześniej widziałem. Szkoda mi na to kasy i miejsca na półce. Faktycznie klasyka jest bardzo trudno dostępna na DVD. Są tytuły, co nie mają nawet trailera na Youtube, a co dopiero ze zdobyciem tych filmów:(
A co do "Mgły"(2007). Porównaj ją do "1408"(2007). King i ten sam rok. Według moich kryteriów w tym pierwszym brakuje klimatu, a w tym drugim jest go pod dostatkiem.
Przyznam Ci rację z tym klimatem, ale ja osobiście bardzo lubię oba te filmy :). A te, które wymieniłeś wcześniej, w szczególności "Jeździec bez głowy" i "Szósty zmysł", również są świetne. A wracając do "Mgły" ,to jest jeden z niewielu horrorów zrobionych w "nowym" stylu( jak np. wymienione przeze mnie "Dog soldiers"), który jak dla mnie jest rewelacyjny.
To i ja dodam swoje trzy grosze.
Przede wszystkim co do końcówki, to jak już kiedyś pisałem ona jest źle zrobiona żeby byłą realistyczna ale sam pomysł jest świetny. Żeby dodać jej autentyczności wystarczyłoby ją wydłużyć. Muzykę pod końcówkę mieli świetną. Wystarczyło dorzucić 5 minut - monotonne - dodać kilka potworów, z jeden atak na samochód a przede wszystkim z 2-3 zmiany pór dnia. Dostalibyśmy wtedy obraz beznadziei i nędzny, brak perspektyw na ratunek, uzasadnione byłoby zabójstwo tych wszystkich ludzi i syna.
Następnie klasyfikacja filmu, co zresztą było już tu obszerniej poruszanie. Film nie jest horrorem, nie był i chyba nie miał nawet być. Owszem, są potwory, ale w filmach science-fiction też a co to za horror gdzie potwory odgrywają rolę tła? Tutaj chodzi o ludzi, o ich psychikę, zachowanie a nie o klimat rodem z Omena czy muzykę jak z miasta żywej śmierci. I pod tym kątem powinno się patrzeć na film i go oceniać, jako dramat, nie horror.
Co do degradacji gatunku to trudno się nie zgodzić. Od ostatniej rewolty w nim w latach 70-tych gdy świat zaczęła zalewać fala slasherów gatunek zaczął być traktowany jako kino marginalne co jest błędem bo od zawsze powstawały godne uwagi horrory, które nie tylko są świetnymi przedstawicielami gatunku ale również kina w ogóle. Wystarczy spojrzeć na lata 30 jak gatunek był traktowany, w latach 60-tych Psychoza dostała kilka nominacji do Oscara a teraz żaden film z gatunku nie jest brany przy nominacjach nawet.
Owszem, starsze horrory są lepsze przeważnie ale żaden ze starych horrorów nie pozwoli wczuć się w widzowi w to co dzieje się na ekranie, w nastrój grozy jak to mieliśmy w przypadku [REC]. Nie wolno również zapomnieć o tym, ze to teraz upowszechniają się produkcje stylizowane na amatorskie nagrania, które mogą się podobać albo nie, ale nazywanie ich niewypałem jest dużym błędem. Na mnie np. działają tylko takie filmy.
Że "Mgła" nie jest 100% horror to się jeszcze mogę zgodzić, ale elementów tego gatunku jest tu sporo, i dlatego uważam, że można go zaliczyć do OGÓLNIE pojętego kina grozy. Jeśli już mamy się rozdrabniać nad tym, czy to horror, czy dramat, czy co tam jeszcze, powiem że "Mgła" to dramat z elementami horroru :)
Uwaga spojlery! Co do końcówki to łatwo można było ją zmienić, aby była bardziej przekonywująca. Bezpośredni atak tych potworków nie tylko na samochód, ale na tych ludzi poprawiłby sytuację. Chociaż muszę dodać, że gra tej kobiety w końcówce była dobra, natomiast gra tego gościa była kiepska i niewiarygodna (zresztą przez cały film się za bardzo nie spisał). Myślę, że gdyby przy gatunku do tego filmu dopisać (nawet z ewentualnym pominięciem horror) dramat, psychologiczny, sci-fi, to by tylko mu pomogło.
Współczesne produkcje stylizowane na amatorskie nagrania na mnie nie działają. Najbardziej lubię nawiązania do klasyki. Dlatego jak widzę przy nowościach zarzuty dotyczące braku oryginalności to nie działają one na mnie negatywnie. Według mnie sporo produkcji, w których można poczuć nastrój grozy powstało na przełomie lat 70/80.
Zgadzam się z Tobą, że jak na film zrobiony w "nowym" stylu "Mgła"(2007)jest świetna. Jednak "nowy" styl do mnie nie bardzo przemawia. Taki jak z "Mgły"(2007) jeszcze ujdzie. Jednak filmów zrobionych w "nowym" stylu z gatunku: "ze stertą flaków", "cycatymi babkami", czy "o rozbawionej młodzieży" zupełnie nie trawię, a Ty?
Owszem, też nie trawię. Oglądanie po raz setny jedynki "Skowytu" jest lepszym sposobem na spędzenie wolnego czasu, niż oglądanie filmów tego typu :D No, wyjątkiem jest jedynka "Krwawej uczty" oraz "Planet Terror", ale to w 100% zamierzony pastisz.
Zabrzmi brutalnie, ale także uważam, że lepiej jeść kilka dni z rzędu ten sam tort, nić codziennie świeże łajno:)
W obronie oryginalności Kingowskiej "Mgły". King napisał "Mgłę" w 1976 roku, więc raczej o "The Fog" Carpentera nie mógł wiedzieć, tak jak o motywie z supermarketem w "Świcie..." z 1978r. ;) Poproszę o 'konia z rzędem'. Pozdrawiam :)
Ja miałem na ten temat inne informacje, których nie weryfikowałem. A skąd Ty masz tą informację?
Dodam, że Carpenter plagiatu nie uczynił, ponieważ w jego filmie czuć duch klimatów E.A.Poe.
Nie napisałam, że uważam, że Carpenter uczynił plagiat, jednak możliwe, że zainspirował się Kingowską "Mgłą", nie sądzisz?
A informację mam ze zbioru opowiadań Kinga "Szkieletowa załoga", z 'Uwag od autora', możesz sam zweryfikować ;) Pozdrawiam.
Możliwe, że John Carpenter zainspirował się tym opowiadaniem, jednak tylko w części dotyczącej samej mgły, albowiem prawie cała fabuła jest utrzymana w duchu Poe.
Już wiem skąd to nieporozumienie. Wszędzie znajdują się informacje na temat "Szkieletowej załogi" Kinga typu:
# Rok pierwszego wydania: 1985
# Rok pierwszego wydania polskiego: 2000
Podaję przykładowy link:
http://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=469
To jednak sprawa dyskusyjna. Jakby nie patrzeć, oficjalna data dla filmu to 1980 r., a dla zbioru opowiadań, gdzie znajduje się opowiadanie "Mgła" to 1985 r. Podaję kolejny link:
http://stephenking.now.pl/opowiadania.php
John Carpenter i Debra Hill prace nad scenariuszem do filmu też zaczęli znacznie wcześniej. Mam materiały na ten temat, więc w wolnej chwili sprawdzę jak było z tym scenariuszem. Na pewno inspirowali się Poe, co zresztą sami przyznali, jednak Kinga tam nie kojarzę.
Mam do Ciebie pytanie, a właściwie prośbę. Dlaczego uważasz, że King napisał opowiadanie "Mgła" przed filmem Carpentera "Mgła"? Podaj jak możesz jakiś link do informacji na ten temat. Oficjalne daty to 1980 dla filmu i 1985 dla opowiadania. Takie coś z reguły rozstrzyga sprawę pierwszeństwa, ponieważ powiedzieć każdy może, że miał pomysły już 100 lat wcześniej, niż ktoś inny:)
A ja myślę, że nie ma sensu spierać się czy zrobił plagiat czy nie. Czy to King wymyślił pierwszy na świecie mgłę czy Carpenter? A przed ich filmem/książką mgły nie było? Film łączy tylko to że ona w nich występuje, jeden ma charakter paranormalny, drugi psychologiczny a wydarzenia nietypowe są tłem dla prawdziwego sedna filmu.
Jak już napisałam, w zbiorze "Szkieletowa załoga", gdzie jest właśnie data wydania 1985, jest notatka, czy tam jak to nazwać, posłowie "Od autora" i sam King to pisał, znajduje się tam informacja, że pisał to w 1976. Niestety nigdzie w necie nie mogę znaleźć jakiejś elektronicznej wersji tego zbioru, więc jedynym wyjściem, abyś to sprawdził jest zaopatrzenie się w zbiór "Szkieletowa załoga" z posłowiem i sprawdzenie tam.
Carpenter mógł w jakiś sposób zainspirować się Kingiem, ale też wcale nie musiał. A nawet jeśli tak było to w żadnym wypadku nie chcę go za to krytykować. Twórcy często inspirują się innymi, więc byłoby to dla mnie zrozumiałe. Ale czy naprawdę się inspirował, czy też nie chyba nigdy tak się nie dowiemy. Pozdrawiam ;)
Tutaj nie tyle chodzi o wersje elektroniczną, co o datę jakiejkolwiek publikacji. Wyjaśniam. Jeśli chodzi na przykład o wynalazki to nie ma znaczenia kiedy ktoś coś wynalazł, a kiedy ogłosił to światu. To jedyne racjonalne kryterium, ponieważ mówić można wszystko. Zatem, czy King gdzieś to opublikował przed 1980 rokiem, może samodzielnie, może w jakimś czasopiśmie, a może przy okazji innych opowiadań. Tutaj leży sedno sprawy. Data powstania to data pokazania tego światu.
King napisał The Mist w 1976 r., opowiadanie ukazało się w antologii 'Dark Forces', której pierwsze wydanie według wikipedii ukazało się w 1980 r. [źródło: http://en.wikipedia.org/wiki/Dark_Forces_%28book%29 ]
A mi chodziło o wersję elektroniczną, żeby po prostu udowodnić, że tak napisał King, a nie sama to wymyśliłam.
A poza tym chciałam napisać, że nie chodzi mi o to aby udowodnić, czy Carpenter splagiatował pomysł Kinga. Chciałam tylko napisać parę słów w obronie opowiadania Kinga, ponieważ byłeś przekonany, że King posłużył się filmem Carpentera, cytuję Twoje wypowiedzi: "W przypadku "Mgły" marketing mógł zacząć się już na etapie tytułu powieści. Nie można tego przecież wykluczyć, bowiem prawie na pewno Stephen King znał film „The Fog”(1980)." i "Proszę zwrócić uwagę na dwa filmy, a mianowicie: "Mgła"(1980) [tytuł, motyw mgły oraz motyw czegoś we mgle] oraz "Świt żywych trupów"(1978) [motyw z supermarketem].
Konia z rzędem temu, kto przekona mnie, że „The Mist”(2007) [także jego książkowy pierwowzór] jest oryginalny."
Pozdrawiam ;)
Dokładnie o to mi chodziło:) Piszesz, że King opowiadanie "Mgła" wydał po raz pierwszy w 1980 roku. To ten rok co film Carpentera. Jak będę miał więcej czasu to sprawdzę co było pierwsze, tak z ciekawości. Pozdrawiam:)
Trochę dziwi mnie tak długa dyskusja na taki temat jak porównanie "Mgły" Carpentera i Darabonta - właściwie łączy je jedynie bycie horrorem oraz polski tytuł (zauważcie, że nawet oryginale się różnią).
"Mgła" Carpentera to klimatyczne ghost story, w którym odkrywamy tajemnicę miasteczka. Rzecz właściwie banalna, ale dobrze nakręcona i wywołująca dreszczyk. 3-4/5
"Mgła" Darabonta to monster-movie z silnym wątkiem wiary w obliczu kryzysu. Równie ważnym wątkiem co monstra znajdujące się we mgle są tu nieco wyolbrzymione ścieranie się fanatycznej wiary w boga i chłodnego sposobu myślenia. 4-5/5
Horror to jeden z trzech podstawowych gatunków fantastyki. Horror charakteryzuje się tym, że obecny w nim element fantastyczny służy wywołaniu atmosfery grozy. Oba filmy zatem są w moim odczuciu horrorami. "Mgła" Darabonta elementu nadnaturalnego szuka w worku SF, "Mgła" Carpentera zaś w motywach bliższych fantasy.
Pytanie brzmi jednak czego oczekujemy od najlepszego horroru. Wielu wśród takowych wymienia "Dziecko Rosemary", czy "Frankensteina" z Robertem de Niro, ale atmosfery grozy w nich nie poczułem. Część widzów wymieniłoby tu "Ducha", czy "Hellraisera", ale te z kolei uznaję za zbyt banalne na to miano. Temat dyskusyjny, który nie ma jednego dobrego rozwiązania.
Dwa ostatnie, które wymieniłeś, to z kolei dla mnie jest mistrzostwo świata. Ale "Coś" i tak nic nie przebije, moim zdaniem :)
A wracając do gatunków fantastyki. Zauważyłem, że mało ludzi zdaje sobie sprawę, że horror to, obok fantasy i s-f, jedna z podstawowych odmian tejże. Pomijam już wszelkie podgatunki, odmiany, pododmiany, misz-masze i cholera wie co jeszcze, które dzielą i szufladkują fantastykę na miliardy części. Stąd też częsty błąd wielu ludzi, polegający na tym, iż zakładają, że horror= film/ książka, która ma straszyć, a nie horror= element nierealny w świecie realnym, z tym że jest to element niepożądany i niebezpieczny.