Generalnie dla osób, które chcą odnieść zamierzony efekt po obejrzeniu Mgły polecam najpierw zapoznać się z jej wersją papierową, a potem zabrać się za ekranizację (to zresztą standard). Efekt murowany.
Film jest naprawdę dobrą adaptacją, pomimo paru wpadek, których reżyserowi nie udało się uniknąć (choćby pominięcie istotnego wątku krótkiego "romansu" głównego bohatera), a samo opowiadanie jest jednym z najbardziej klimatycznych dzieł Kinga (zaraz po Mrocznej Wieży i Lśnieniu - to oczywiście subiektywna opinia). Jeśli zaliczycie obie wersje w takiej kolejności, nie powinniście być zawiedzeni.
Jeśli natomiast szukacie szybkiej fastfoodowej rozrywki pokroju Piły bo nie macie co robić z wieczorem - lepiej dajcie sobie spokój. Filmu i tak nie zrozumiecie, a flaków w końcu za dużo nie ma więc co to za horror... Heh...
I pozdro dla wszystkich obrzucających się mięsem. Tak trzymać. Za mało tego w sieci przecież.