Przymierzałam się do tego filmu dobrych kilka miesięcy, ponieważ zwykle dość ostrożnie podchodzę do polskich komedii romantycznych ("zastrzelił" mnie "To nie tak jak myślisz, kotku"). Jednak po obejrzeniu "Miłości na wybiegu" nastrój się poprawił, miłość zwyciężyła, a zła "czarownica" została sama. I tak naprawdę czegoś więcej można wymagać od romantycznego filmu? Może w przypadku tego dzieła kinowego zabrakło stosownej dawki humoru - było kilka bardzo śmiesznych tekstów, kilka scen, ale to przecież przede wszystkim miała być komedia. Poza tym do nieczgo więcej przyczepić się nie mogę.