Czy naprawdę, po tylu latach od premiery, oryginalny, piękny tytuł "Ai no mukidashi" tak świerzbi, że tak to ujmę, że trzeba zmieniać na spolszczoną (bleh) wersję dla paru punktów?
Początek mnie nawet wciągnął ale później zbyt wiele jest "abstrakcyjnych wątków". Do końca obejrzałem tylko dzięki naprawdę cudownej Yoko. Chociaż nie jest to najgorszy film jaki widziałem to żałuję tych 4 godzin, zbyt dużo egzotyki jak dla mnie.
1
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem