według mnie intensywne nasycenie tego filmu dramatem (co w niektórych
melodramatach jest po prostu męczące) spowodowało,że wydał mi się wręcz
groteskowy.
Motyw choroby jednego z kochanków w filmach jest bardzo częsty...To taki
tani chwyt żeby wzruszyć...Jednak nie zawsze się to udaje.Fabuła "miłości w
Nowym Jorku" wydała mi się przeciętna.
Jeśli chodzi o dramatyczne filmy w których choroba staje na drodze
zakochanym to dużo bardziej podobał mi się "słodki listopad"(żeby nie
było,że jestem przeciwniczką melodramatów,bo jak każda kobieta je lubię ;).