Rzadko używam tego stwierdzenia, ale tu pasuje idealnie, więc oto i one - mam do tego filmu stosunek ambiwalentny.
Nie potrafię go sprowadzić do poziomu podłogi, bo ma kilka naprawdę dobrych-bardzo dobrych scen. Z drugiej strony - ponad połowa jest nie do oglądania i to aż tak, że oczy bolą. Pierwsze 40 minut to absolutna katorga (z tym słynny pocałunkiem pośród kul - szczyt kiczu), ale potem świetna scena na cmentarzu (co prawda mocno zerżnięta z Szeregowca Ryana) z piosenką Niemena, potem rozstrzeliwanie na ulicy, wybuch czołgu, masakra, etc, czyli w sumie takie samograje, ale i te też można spieprzyć, a więc plus za to, że się je dało pokazać przejmująco.
Naprawdę dobra muzyka, jak na polski film - świetne efekty specjalne (choć zero innowacyjności, ale domyślam się, że o to jest już trudno), ale też fatalna gra głównego aktora (Józef Pawłowski), choć naprawdę niezła głównej aktorki (Zofia Wichłacz). Nagle straszliwe sceny - jakby wyjęte z innego filmu (scena seksu przy dubstepie, czy po wybuchu granatu w kanale). Czasem absurdalne dialogi, zupełnie niepasujące do siebie wątki. A więc jak zbiór teledysków - raz dobrych, raz tragicznie słabych.
No i jest też to przesłanie, które chyba w tym przypadku pełni rolę kluczową - a dodatkowo kłóci się z moimi przekonaniami. Umówmy się, że Komasa zrobił raczej film dla zwolenników teorii, że Powstanie lepiej, gdyby się nie odbyło. Ja nie mam może aż tak wielkiego przekonania, że dobrze, iż się odbyło, ale jednak nie chciałbym się jednoznacznie opowiadać po żadnej stronie. Tu przekaz jest dość jasny - niepotrzebna ofiara. I taki wydźwięk, tym bardziej, że to ma być film dla młodego pokolenia - mi się nie podoba.
Nie podoba mi się też brak informacji przed końcowymi napisami - ile trwało PW, ile osób zginęło, przydałaby się też nawet data wybuchu. Bo jestem przekonany, że większość młodych ludzi, które zobaczą ten film nic z niego nie wyniosą i nie będzie im się pewnie chciało sprawdzić faktów w internecie. Ja wiem, że to nie ma być film edukacyjny, ale co by się stało, gdyby potrwał jeszcze z minutę? Szczególnie, że pierwsze 40 minut nadaje się do kosza na śmieci, więc jest z czego wycinać
Zgodzę się z Tobą. Właściwie niewiele do Twoich słów mogę dodać.
Mamy w tym filmie sceny dobre przeplatane słabymi. Sceny łapiące za serce i sceny po prostu idiotyczne.
Trafnie to ująłeś, że ten film jest takim teledyskiem, miksem różnych scen. I trochę szkoda, że tak wyszło.
Mogę zrozumieć, że słynna scena łącząca "Wanted", "Matrixa" i filmy z Hugh Grantem może być symboliczna, ale do mnie ta scena po prostu nie trafia. Zupełnie mi się nie podoba. Psuje odbiór filmu.
Zgadzam się z Twoją opinią. Ja także mam do tego filmu stosunek ambiwalentny. Oczywiście to prawo twórcy, aby sposób w jaki pokazuje temat był subiektywny. Mam jednak wrażenie, że Komasa zrobił film, którym chciał pokazać za duzo i w zbyt eklektycznej formie. Powstał w efekcie film dość mało przekonywujący formalnie, choć przyznaję, że zawierający dużo wartościowych elementów. Powstał film niespójny. Druga sprawa, to po której stronie Komasa się opowiada, myślę, że po żadnej. Szkoda.
Mimo, że Powstanie było opowiadane na różne sposoby, nadal temat nie doczekał się na twórców wybitnych i kreację artystyczną na jaką zasługuje.
1. Scena z cmentarza zerżnięta z Szeregowca Ryana?????? Chodzi o lądowanie w Normandii? Że żołnierze biegli pod ostrzałem? Jak dla mnie to naprawdę bardzo nie trafiony argument. Można podpiąć pod tą scenę masę innych filmów
2. Jeśli chodzi o pierwsze 40 min to nie zgodzę się, że nudne. To był taki czas na zrozumienie, że oni przeszli z względnie spokojnego życia do tragedii Powstania. Mi się podobało.
3. Scena pocałunku to była fantazja bohatera, ale też jak dla mnie mogli wyrzucić - choć niektórym się podobała. Scena seksu... zostawię bez komentarza.
4. Myślę, że Komasie bardziej zależało na tragedii ludzi, którzy nie przypuszczali czym może być Powstanie, a się do niego dołączyli. Nie da się pokazać po równo każdej strony i trzeba się skupić na jednej rzeczy, którą chce się pokazać. Tak mi się wydaję.
5. Zdaje mi się, że Józef Pawłowski zagrał to co pisało w scenariuszu, a jego rola po prostu miała przez 2/3 filmu pokazywać człowieka, który nie ma własnego zdania i płynie z przerażeniem z prądem rzeki wydarzeń. O jak poetycko wyszło:)
6. Jakby była na końcu informacja ile ludzi zginęła z jednej drugiej strony to dopiero byłaby kontrowersja. Bez względu jaką liczbę by podali.
Koniec końców ja bym wyrzucił scene pocałunku, seksu i zmienił np. scene śmierci Kamy (nie wiadomo za bardzo jak tam fizyka działała),
No z cmentarza - w momencie gdy ginie dowódca. Odchodzi kawałek od nagrobka i widać, że ma rozwalone pół twarzy. Jest coś niezwykle podobnego w Szeregowcu. Teraz nie jestem sobie w stanie przypomnieć, czy podczas inwazji, czy później.
Motyw z ciszą po wybuchu ( 4.50 w filmie poniżej) też jest - już nie pamiętam, albo na cmentarzu, albo w kamienicy. To już nawet bym nazwał ordynarnym plagiatem
https://www.youtube.com/watch?v=82RTzi5Vt7w
Motyw z ciszą po wybuchu też jest często gęsto stosowany w filmach, bo tak po prostu jest. Ludzie tracą (na stałe, albo na chwile) słuch po takim wybuchu. Musiałbym zobaczyć scenę z Miasta 44. Trzeba być ostrożnym w nazywaniu scen plagiatami, bo każdy film wzoruje się na poprzednich. W przyszłości będą się wzorować, na np. Mieście 44 i innych, które jeszcze nie powstały. Takie błędne koło. Wszystko zostało wymyślone, teraz można tylko zmieniać. Taka prawda. Reszta zależy od podejścia.
Z większością argumentów się zgodzę, ale jeśli chodzi o scenę w kanałach, gdzie Biedronka ma halucynacje - bo przypuszczam, że do tego się odwołujesz - to nie jest to zabieg, który można postawić na równi z kiczowatą sceną pocałunku i omijającymi głównych bohaterów kulami.
Powstańcy przeprawiali się kanałami nawet po kilkanaście godzin, w wodzie pełnej trupów i dogorywających ludzi, a więc, jak się domyślasz, w niewyobrażalnym smrodzie (Powstańcy relacjonowali, że część z nich wymiotowała, gdy tylko podnoszono pokrywę kanału). Trzeba też mieć na uwadze, że Niemcy wsypywali do kanałów cement, by spiętrzyć wodę, co dodatkowo utrudniało podróż Powstańcom i potęgowało smród. W tych spartańskich warunkach ludzie dostawali gorączki (o ile nie mieli jej już wcześniej, wchodząc do kanału) i w następstwie halucynacji. Scena z Biedronką to nie jest jakaś wizja sc-fi Komasy, tylko właśnie próba oddania tego szaleństwa i obłędu, z którymi musieli się zmierzyć Powstańcy.