"Fear City" to jeden z tych filmów, w przypadku których każdy szanujący się reżyser wolałby zastąpić swoje nazwisko w czołówce pseudonimem "Alan Smithee". Z niewiadomych przyczyn, pan Ferrara nie miał problemu z przyznaniem się do autorstwa. Ten zbudowany z najbardziej ogranych klisz thriller wypełniony jest po brzegi nonsensownymi rozwiązaniami fabularnym i raniącymi poczucie przyzwoitości liniami dialogowymi. Mnóstwo tutaj nic nie wnoszących scen, a rysunek postaci jest tak toporny, że nawet złożona z "Nazwisk" obsada nie jest w stanie uwiarygodnić całej tej błazenady. Na pierwszym planie mamy tutaj wątek seryjnego mordercy striptizerek, o którym nie dowiadujemy się nic ponadto, że lubi udawać gwiazdę kina kung-fu i prowadzi swój pamiętniczek, w którym wypisuje jakieś bełkotliwe idiotyzmy. Jeszcze gorzej ma się kwestia psychologii (jeśli można tak to ująć) odnośnie bohatera "pozytywnego", w którego wciela się Tom Berenger: przed laty bokser, porzucił zawodowstwo po tym, jak zabił na ringu przeciwnika. Teraz targają nim wyrzuty sumienia i winę swą pragnie w jakiś sposób naprawić (najlepiej lądując w łóżku z tancerką go-go, która lubi się naszprycować heroiną i obgryzać potem paznokcie). Szkoda, że twórca scenariusza nie kazał na dodatek kompanowi bohatera, granemu przez Jacka Scalię (tak, to ten co dotyka swojego penisa, a potem bije po twarzy Bogu ducha winnych obywateli) cierpieć z powodu traumy po przejechaniu małego jelonka. Przyznam szczerze, że dawno nie widziałem tak ostentacyjnie obciachowego filmidła, które nakręcone byłoby z zachowaniem pełnej powagi. Ale..., jak to często bywa, jest tutaj pewne "ale": otóż, klimat meine Damen und Herren, klimat i jeszcze raz klimat. Nocny pejzaż wielkiej metropolii, rozświetlanej przez neony reklamujące wszelakie domy rozpusty, kina porno, strip-cluby, sex shopy i co tam jeszcze dusza sobie marzy. Brud, syf i blichtr gangsterskiego życia w ujęciu na wskroś parodystycznym, nawet jeśli niezamierzenie. To film, który aż się prosi o to, aby go komentować na głos i wyśmiewać bez litości. I jako taki dostarcza mnóstwo frajdy.
Nie zgadzam się z oceną twoja .dać 2 to przesada film się dobrze ogląda na 5 oceniłbym