Serdecznie mu dziękuję. Film próbuje niczym Mad Max wrzucić nas w środek historii. Strasznie jesteśmy zagubieni. Do końca i po końcu nie mniej wcale. Różnica polega na tym, że w Mad Maxie o co chodzi wiedziały postacie, a z nimi aktorzy. (No i tam nie było czasu na oddech, a tu można wyjść wynieść śmieci i wrócić, co zasadniczo nie jest samo w sobie wadą, chyba, że się trafia po raz kolejny na tą samą scenę, a takiej samej sceny jest w tym filmie od jasnej cholery.) Tutaj grupa ludzi o otępiałych twarzach (tatuś przoduje), nie zadając przez cały film ani jednego sensownego pytania eskortuje z narażaniem życia święcącego dzieciaka nie wiadomo dokąd. Sam bym się pogubił. Ostatecznie wychodzi z tego jakieś E.T. go home tylko, że nudne przeraźliwie. Strata czasu.