Film w porównaniu z książką bardzo traci - przede wszystkim prawie nie ma w nim poruszonej myśli wiodącej wg. mnie w książce - że są sytuacje w których opowiadanie i słuchanie historii, prawdziwych czy zmyślonych, jest jedynym lekiem na szaleństwo. Kathy Bates jest też ja dla mnie zdecydowanie zbyt sympatyczna, a humor w filmie (szeryf i jego żona) jest jak dla mnie przesadnie cukierkowy i zbędny.