Dla mnie to nie jest mission impossible, film zatracił wszystkie elementy z których słynęła seria, a przypominał Kingsmana. Tania i widowiskowa akcja, cudowne ratowanie się w ostatniej sekundzie (hitem było wpadnięcie do pociągu ze spadochronu), nierealne sceny i elementy humoru. Naprawdę gdyby to była kolejna część Kingsmana, a Cruisa zagrał Tatum widownia by robiła pod siebie, wtedy to byłby mega film. A tak mamy coś co udaje kogoś innego, a nie jest sobą. Tom Cruise i te tanie teksty o zaufaniu i poświęceniu, oddaniu życia. Dialog przed skokiem na motocyklu (w poprzednich seriach robi takie rzeczy i tyle, nawet się nie zastanawia a nie jakieś bidzenie), za dużo wszystkiego, za mało konkretów, 2 godziny biegania za jakimś kluczykiem ze słabymi dialogami, kiepską intrygą, wieloma niepotrzebnymi scenami rozwleczonymi do absurdów. Jestem zawiedziony, dodatkowo biorąc pod uwagę, że poprzednia część była Genialna!!! To był perfekcyjny mission impossible przebijający poziomem ostatnie Bondy zdecydowanie.