To nie są prawie 3 godziny efekciarstwa i doli superagentów. To już będzie jakieś 20 godzin jednego i tego samego. Do tego hałas zamiast muzyki, że głowa pęka. Cruise, który zresztą nigdy mi się pasował jako aktor, tutaj to już w ogóle bezpłciowy... A pro po - żeby chociaż z Toma zrobili "niebinarnego" jak na nowoczesny film przystało ;).