wesele, jak wesele, ale te ujęcią New Delhi...dla mnie to film w połowie dokumentalny, jeszcze nigdy nie widziałem panów w różowych turbanach na rowerach. No i od teraz dopiero widze jak marne są wzroce makijażu europejskiego. To co te panie miały na dłoniach przechodzi ludzkie pojęcie. No i ołtarzyk tego pana od komórki też pierwsza klasa.