Klimat zachowany, ale to już nie to. Mniej Mike'a i brak Jamesa LeGrossa w tej roli. Pomysł z Jodym - "Kuleczką" jest trochę głupi. Aktorstwo na średnim poziomie, ale zabójcze kule wciąż robią wrażenie, Angus Schrimm jak Wielkolud niesamowity, no i ta aura pustych miasteczek. Chwilami śmieszył, ale Kevin Connors w roli Tima był świetny. Najbardziej podobało mi się jego wejście - jak zabił faceta za pomocą Frisbie. Już nie to, co "dwójka" (najlepsza z serii), ale może być.