Nie wiem dlaczego po obejrzeniu tego filmu przyszło mi na myśl dzieło Polańskiego "Wenus w futrze". Zaczęłam przypatrywać się analogiom: oba filmy w pewien sposób obrazują proces twórczy, oba zawierają nawiązania do wątków osobistych, z jednej strony mamy jednak dowcipne igranie z oczekiwaniami widza, z drugiej ciężka artylerię, destrukcję i apokalipsę. I tak sobie myślę, że jeżeli mam pod koniec procesu twórczego skonsumować dziecko lub też francuski makaronik, to zdecydowanie jestem za ciasteczkiem :). Wszystkim pozostałym życzę bon apetit.