Niestety, tylko 6. Po ocenach spodziewałem się filmu naprawdę dobrego i tak się nastawiłem. Zacznijmy od tego, że wcale nie jest zły. Kevin Costner jest bardzo dobry, William Hurt sprawdza się jak zawsze - perfekcyjnie, Cook był dla mnie nijaki, a Moore bardzo średnia. Plusem są też niezłe zdjęcia. Fabuła jest ok, ale mam do niej sporo zastrzeżeń. Te główne to wplecione na siłę wątki - np. sprawa Atwood z tym więźniem, Meeksem(sceny z tymi dwojga są jak wyjęte z innego filmu - zbyt szybkie ujęcia, strzelaniny, pędzące furgonetki) albo natłoczenie nudnych scen, które absolutnie nic nie wnoszą do opowieści. Kolejny minus to denerwująca muzyka. Ciągle mamy tą samą melodię - a to wkurza. Myślę, że film więcej by zyskał, gdyby nie ta koszmarna ścieżka dźwiękowa.
Evans zrobił film solidny, dobrze nakręcony - ale muszę zwątpić, czy do końca przemyślany. Chyba jednak nie za bardzo.