Założyłem ten temat bo chcę się dowiedzieć jakie Wy macie odczucia co do zakończenia, bo wg mnie jest niejasne. Ja to widzę tak, że cały ten film jest tylko snem ale niektórzy twierdzą, że brooksowi śniła się jedynie własna śmierć z ręki córki. Wiec jak to w końcu jest??? Może to zakończenie do interpretacji...
niestety, snila mu sie tylko smierc z reki corki. zmawial zdaje sie ta sama modlitwe co na poczatku filmu. czyli mielismy prosty przekaz - wciaz nie moze sie uporac ze sowim drugim ja. a mowie niestety, bo to sprawilo ze zakonczenie bylo plytsze niz mozna sie bylo spodziewac p otym jak film sie rozwijal. caly czas mialem nadzieje ze jednak stanie sie cos nieprzewidywalnego, bedziemy mieli prawdziwa bombe na koniec a tu taki klops.
właśnie cała przyjemność w tym, że to był tylko sen i tak naprawdę nie wiadomo jak to się wszystko dalej potoczy... świetny film, dawno mnie tak fabuła nie wciągnęła :)
Nie sądzę, aby śniła mu się TYLKO śmierć córki. Pan Brooks napisał list pożegnalny. A pod koniec filmu spał w łóżku ze swoją żoną. Tak więc wydaje mi się, iż całość była jednym wielkim koszmarem.
Z drugiej zaś strony gdyby się czepiać to można by się było doczepić jeszcze do tego, iż nie było sceny, w której żona czy córka czyta list, przez co można wnioskować, iż Brooks faktycznie się rozmyślił i zniszczył list, który nigdy nie trafił do rąk osób trzecich.
W każdym bądź razie ciekawy film. A byłby jeszcze lepszy gdyby faktycznie Pan Brooks został okradziony z życia przez swoją córkę.
moim zdanie film poprostu z*jebisty. i do tego ponizej nie wydaje mi sie ze zakonczenie bylo plytkie. bylo wrecz super. Ja np. nie chcialbym zeby na koncu okazalo sie ze to wszystko byl sen
Cały film był snem Mr. Brooksa...
Zauważcie, że wszystko jest bardzo spójne i jednolite (początek filmu, akcja) jesteśmy święcie przekonani o tym, że Earl ginie z rąk córki i tak zakończy się cała historia do momentu kiedy budzi się ze snu - wtedy dotyka nas cholerne zdziwienie.
Wszystko potwierdza ostatnie zdanie Marshalla "Dlaczego tak bardzo z tym walczysz, Earl?" - brzmi jakby 'kuszenie' zaczęło się od początku. Ostatnie słowa Brooksa (na początku też je wypowiada) to modlitwa, przed każdą zbrodnią. Dorzucić można jeszcze przerażenie Brooksa zaraz po przebudzeniu.
Sen natomiast można interpretować dowolnie:P - ostrzeżenie, przepowiednia itd...
Ależ skąd. Snem była jedynie ostatnia scena, w której Brooks ginie z rąk własnego dziecięcia i stąd owe przerażenie. Zwłaszcza, że Marshall w pewnym momencie podsunął mu pomysł, że tak właśnie może być. I teraz Brooks będzie żył w lęku, że być może postąpił niewłaściwie chroniąc córeczkę przed więzieniem.
Przynajmniej ja to tak widzę i taka wizja mi się podoba.
Myślę, że sam film wiele by zyskał, gdyby po scenie z córką były napisy. Film bardzo dobry oceniam go na 8/10.
Ja się nie zgodzę. Sęk w tym, że jest niesprawiedliwość, która nie poznaje kary z ręki sprawiedliwego i tak tu jest. Jedyne co może jej zagrozić to konkurencja (Kat albo córeczka). Brooks pozostawia poszlaki w mieszkaniu Smitha aby pani detektyw poszła do motelu gdzie jest Kat, żeby, że tak powiem pozbyć się konkurencji i pomóc jej gdyż go zafascynowała. Córki nie zabije bo to JEGO córka a nie zabija się osób które znasz. Teraz do końca życia będzie żył w niepewności (fajny koszmarek pod koniec filmu miał :)). Costner zagrał genialnie, Hurt jak alter ego znakomity. Demi hmm nawet OK, zagrała poprawnie twardą sukę a Cook tez poprawnie obleśnego podglądacza i jak to w scenie w samochodzi Brooks powiedział sam do siebie. Tego gościa nie dało się lubić.
Dla mnie osobiście scena na cmentarzu była najlepsza. jak już Smith miał zastrzelić Brooksa, ten zamyka oczy po chwili słyszymy tylko click i wtedy Brooksa twarz przybiera wyraz "OK no to się pobawiliśmy według twoich reguł. Teraz się pobawimy według moich"
Ode mnie 9/10 gdyż oglądanie batalii toczącej się w głowie pana Brooksa przysporzyło mi więcej przyjemności niż tona strzelanin czy pościgów. Gościu ma po prostu klasę ;)
Jeśli chodzi o motyw ze snem, to pierwszym moim spostrzeżeniem po obejrzeniu filmu jest, że Brooks'owi śni się tylko śmierć z ręki córki. Jednak zgodzę się z przedmówcami, że może się za tym kryć coś więcej. Ogólnie film wart obejrzenia, choć czasem robił się trochę "nudnawy". Gra aktorska bardzo mi się podobała.
Moja interpretacja jest dokładnie taka sama, jak vanillaessence, chociaż myślałam, że na scenie zabójstwa Brooksa przez jego córkę film się skończy. Może byłoby nieco ciekawszym zakończeniem? Z drugiej strony, wizja Brooksa żyjącego w wiecznej niepewności i podświadomym lęku również mnie przekonuje. Przyznam, że ciągnęło mnie do tego filmu nie tylko ze względu na ciekawy scenariusz, ale także Cook'a w obsadzie. Lubię gościa i ciekawa byłam, jak da radę w takiej produkcji. Dał, całkiem zadowalająco.
Nie wiem czy ten motyw był poruszony, ale czy to był sen czy nie sen zabójca niestety nie uniknąłby sprawiedliwości.
Dlaczego?
Otóż gdy wykonuje ostatni telefon i zrzuca go z dachu budynku popełnił niewybaczalny błąd przez swoją ciekawość.
Jest pewne, że telefon namierzyłoby FBI i z uszkodzonego zdjęliby odciski palca Mr. Brooksa - ach ta dzisiejsza technika policyjna ;)
Sęk w tym że on nie był nigdy notowany, czyli policja nigdy nie pobrała jego odcisków palców. Wszak to szanowany biznesmen i filantrop miasta Portland. Podejrzewać go można co najwyżej o machloje podatkowe ale nie o to że jest seryjnym zabójcą.
Tylko jest jeden mały problem - Brooks powiedział, że jest na dachu budynku, a tych w tamtym mieście kilka było ;)
Film oglądałam dawno, ale jest po prostu świetny.
I teraz przeżywam kolejne rozczarowania oglądając inne filmy, bo dzięki filmowi Mr. Brooks dowiedziałam sie , co to są dobre zwroty akcji...
Dałam tylko 8/10 za nieco zbyt amerykańskie realia. A są one amerykańskie aż do bólu
Odnośnie kwestii zakończenia, to niewątpliwie zostało one zostawione do dobrowolnej interpretacji, jak również niejako furtka do zrobienia kontynuacji (podobno planowana była trylogia). Co do kwestii namierzenia i pobrania odcisków palców, to niewątpliwie istniała by taka możliwość. Całe szczęście, że usunęli scenę z której wynikało, iż Mr. Brooks dzwonił z dachu parkingu obok komisariatu i Detektyw Tracy Atwood akurat przechodzi obok telefonu, ale nie zwraca na niego uwagi. Jeśli chodzi o notowanie odcisków palców, to wystarczy kontrola na lotnisku, którą zdaje się że po 11.09 wprowadzili obowiązkowo dla wszystkich.
Ogólnie film zajebisty - muzyka, gra Costnera i Hurta, klimat i można by tak trochę powymieniać. Żałuję, że nie było mi go dane oglądać w kinie, aczkolwiek wersja DVD zagościła w 2008r. na mojej półce z filmami i bynajmniej dbam o to by pudełko się nie zakurzyło ;-) Jeden z moich ulubionych filmów, dlatego tak jak i kiedyś, tak i teraz mogę pozostać przy mojej ocenie 10/10 :)
Pozdrawiam