Historia chorego psychicznie człowieka, którego prześladuje alter ego, namawiające go do zabijania. Cały film to rozmowy o zabijaniu, kto, kogo, gdzie... Demi Moore gra policjantkę z długimi włosami i makijażu bez zarzutu, nawet jak ją leją po twarzy. Kevin Costner zagrał w najgłupszym filmie w swojej karierze. Treść jest po prostu beznadziejna. Zmęczyły mnie ciągłe rozmowy o zabijaniu. Filmu nie obejrzałem do końca, bo szkoda na niego czasu.
Kampai, a może wynika to po prostu z tego, że nie dorosłeś do tego filmu ;] pewnie zamiast słuchania o zabijaniu (choć tego jakoś specjalnie nie pamiętam), wolałbyś je oglądać - często, gęsto i efektownie. Zapewne najlepiej, żeby główną rolę miał Steven Seagal i jak czołg parł naprzód lejąc wszystkich po pyskach. To dopiero kino, nie? ;] A w filmie o socjopatycznym mordercy ledwie 7 trupów pada (!!!Spoiler!!!: w tym jeden zabity by chronić córkę Brooksa na uniwerku, czego nie widać na filmie i sam pan Brooks, który ginie w swoim śnie zadźgany przez córkę)
Zarzucanie komuś, kto krytykuje film, że do niego nie dorósł to chyba najłatwiejszy sposób ;). Film nie zachwyca, to co mówi alter ego głównego bohatera w innych, bardziej ambitnych produkcjach o podobnej tematyce, jest wyrażane przez samego herosa, głównie w momentach, gdy nie pada żadne słowo, a co możemy wyczytać chociażby z gestów niewerbalnych. Pod tym względem film jest przewidywalny. Wiele dialogów można przewidzieć (byłem pewien tego, iż córka oznajmi, że jest w ciąży), wtórność jest widoczna na każdym kroku. Z drugiej strony, gra aktorów jest całkiem w porządku, niestety najsłabiej wypada Demi Moore.
+ za zakończenie, zaskakujące scena z córką ;).
6+/10.