Pan Brooks odnosi sukcesy w interesach, dobrze układają się jego relacje z żoną i córką i tylko hedonistycznie nastawiony do życia przyjaciel Marshall burzy spokój jego egzystencji. Marshall jest bowiem żadnym krwi wyimaginowanym przyjacielem Brooksa, który przed wszystkim jest inteligentnym i bezdusznym seryjnym mordercą, który udaje przed samym sobą, że walczy z chęcią mordowania bliźnich.
Kilka interesujących pomysłów (psychopata wychował nieświadomie psychopatę), kilka niezłych scen (Brooksa pocieszanym przez Marshalla), ale przede wszystkim naiwne sploty akcji i brak pomysłu na rozwinięcie intrygi. Bywa i tak.
"Me. Brooks" (2007) - pan Brooks odnosi sukcesy w interesach, dobrze układają się jego relacje z żoną i córką i tylko hedonistycznie nastawiony do życia przyjaciel Marshall burzy spokój jego egzystencji. Marshall jest bowiem żadnym krwi wyimaginowanym przyjacielem Brooksa, który z kolei jest przed wszystkim jest inteligentnym i bezdusznym seryjnym mordercą udającym przed samym sobą chęć do walki z przymusem mordowania bliźnich.
Brooks i jego nieistniejący wspólnik w bestialskim procederze tworzą nawet intrygujący duet, niestety egzystują na wyjątkowo nieciekawym tle (niewyraźna policjantka, niewyraźny szantażysta, niewyraźna córka psychopatka, niewyraźny seryjny morderca uciekający z więzienia, niewyraźne zbiegi okoliczności) przez co film nie jest w stanie uwieść widza w najmniejszym stopniu. Bywa i tak.
podpisuję się pod tematem.
Dialogi są żałosne, w sam raz dla analfabetów amerykanów, a juz wątek z demi moore która uwalnia się od napastnika i wyskakuje z furgonetki lub wątek z jej rozwodem wywołał u mnie śmiech zupełnie nie pasuje do konwencji filmu.
Ten film to ani thriller psychologiczny ani kryminał.pomieszanie z poplątaniem, taka papka z dialogami na poziomie filmu sensacyjnego klasy B..
Pomysł ciekawy, realizacja mierna.
A aktorzy zagrali jak zagrali bo ciężko z takiego gniota było cokolwiek ,, wycisnąć"