Film wyzwolił we mnie silne emocje. Nie przepadam za kinem politycznym, jednakże
pokazane przez pryzmat przeżyć jednostek, rewelacyjnie zagranych przez boską Emmę
Thompson i Antonio Banderasa, powala na kolana. Coraz lepiej rozumiem cały tragizm
Argentyńczyków. Szczególnie mocna jest wypowiedź pewnej kobiety na początku filmu, która
błaga o pomoc, choć wie, że znikąd nie nadejdzie. Zastanawiałem się, czy to wpleciony
prawdziwy dokument? Wygląda, że tak.
Przypominam sobie nieco inny gatunkowo film argentyński: thriller psychologiczny z
Colinem Firthem: "Apartament zero". W jego tle widzimy także porwania i morderstwa
polityczne.