Slasherowy klimat zapowiada zwykłą rzeźnię na plaży. Ale niespodziewanie dostajemy horror w zupełnie innym stylu. Szybko można się domyślić o co w tym wszystkim chodzi, ale i tak ostatnie sceny zaskakują, są tak dziwaczne, chaotyczne i nieskładne że aż staje się to ich zaletą. Niestety twórcze wykorzystanie chaosu nie starczyło by zrobić dobry film. Postaci denerwują swoją głupotą (ucieczka po znalezieniu gałek ocznych w słoiku dajmy na to) i egoizmem (niby wszyscy się tu lubią a gdy trzeba spieprzać myślą wyłączne o sobie), a do tego dobijają kretyńskimi dialogami. Od aktorów też oczekiwałem że się trochę bardziej postarają... W sumie wystawiam dość wysoką ocenę, jak na tego typu dzieło, bo w takich klimatach dużo lepiej sprawdza się "Triangle" również zrobione przez Australijczyków, ale "Lost Things" powstało wcześniej więc dodaję za to jeden punkt.