Ostatnie dzieło wielkiego aragońskiego mistrza to próba rozrachunku i ogólnego ujęcia zjawiska człowieka w kulturze. Z freudowską teorią kulturotwórczego działania popędu seksualnego przedstawia nam świat ze wszech miar niedoskonały, w którym miłość i szczęście stają się grą. Styl filmu odzwierciedla normę antropologiczną współczesnego stylu kultury. Jego "hierarchiczne uporządkowanie" ocenia Bunuel negatywnie, ironicznie. Bunuela interesuje problem sztuczności : kultury (człowieka i jego zachowań), estetyki (znaku i tworzywa) i filmu (aktora). Wyrazicielem tej "sztuczności" uczynił reżyser w "Mrocznym przedmiocie pożądania" postawę konsumpcyjną. Wykorzystał w tym celu mitologię kobiety - modliszki, kobiety żarłocznej, wykorzystującej i wyniszczającej mężczyznę. Niewątpliwie cały film Luisa Bunuela opowiada o niespełnionej konsumpcji erotycznej. Wprowadzenie przez reżysera dwóch odmiennych aparycją aktorek odgrywających tę samą rolę Conchity spowodowało przeniesienie opowieści z płaszczyzny obiektywnego sprawozdania nobliwego dżentelmena na płaszczyznę perfidnej zemsty podstarzałego impotenta (z wysokim kontem bankowym) na młodości, miłości i wolności wyboru. Obsadzenie dwóch aktorek w jednej roli wynikało też z surrealistycznej teorii zbitek sennych, zgodnie z którą jedna osoba może rozdwoić się na dwie postacie.
Bla, bla, bla. Akademickie komunały przeklepane jak za panią matką pacierz. Bo przecież arcydzieło "aragońskiego mistrza" samo przez się jest tak głębokie, że wystarczy zapodać parę pożyczonych z podręcznika dla filmoznawców, mądrze brzmiących słówek, by tę głębię niezbicie wszem i wobec wykazać. Nie ma obawy, że ktoś zaprotestuje, wszak nie uchodzi. Tymczasem film okazuje się zupełnie przeciętny i nudnawy. Sterta umiejętnie podanych banałów, niewiele tak naprawdę wnosząca do starych rozmyślań o komplikacjach tzw. stosunków damsko-męskich (do czego jednak aspiruje). Ot, ładnie opakowane artystyczne superfluum, mocno jednak zwietrzałe. Król przespacerował się pół-nago, ale gawiedź wciąż pieje z zachwytu nad jego cudownymi szatami.
To się często nazywa psychoanalizą. Czyli bujdą lub faktycznie - istotne szablony nakłada się na wcześniejszą treść, akurat albinotaur przesadził z akademickim komunałem, a właściwie według mnie sama interpretacja filmu opiera się jedynie na samym tytule filmu i... tyle.
należy uwagę, że w filmie przedstawicielem psychoanalizy jest karzeł
i ta symbolika wyraża prawdę o samej metodzie ale i o autorze tego bełkotliwego wątku