Pod koniec lat 90tych i na początku nowego milenium Disney hurtowo produkował sequele swoich hitów "straight to DVD". Były to zwykle bardzo złe bajki tworzone na silę ale akurat druga część Króla Lwa wyróżniała się na tle tych koszmarków. Czas Simby był tak dobry że mógł spokojnie trafić do kin (i osiągnąć finansowy sukces) a Zira była świetnym czarnym charakterem. Król Lew z 2019 był kalką oryginału a w przypadku kolejnego filmu twórcy postanowili nakręcić prequel. No i cóż, film jest tak przewidywalny i nieciekawy że mógł spokojnie trafić od razu na streaming a wątek teraźniejszy i Rafiki jako Narrator zostały wprowadzone chyba tylko po to aby wcisnąć do filmu córeczkę Beyonce.