Każdy dobry film powinien nieść jakieś przesłanie, cząstkę czegoś co nas intryguje, podnieca, coś co sprawia, że o nim myślimy, lub chociaż miło wspominamy. A Mulholland Drive? Przez dwie i pół godziny oglądałem jakiś zasrany bełkot. Przez dwie godziny miałem nadzieję, że wszystko się wyjaśni, stanie się coś co sprawi, że doznam olśnienia. Jak kojot który goni strusia i znajdując się nad przepaścią, uświadamia sobie, że zaraz spadnie. Nic takiego się nie stało, a jedyny dobry moment filmu to kiedy koleś opowiada sen, który nagle staje się prawdą. I za to daję jeden, żałując że nie można dać niższej oceny. I albo mój login nie jest żartem, lecz smutną prawdą, albo ten film to totalne nieporozumienie.
Jeśli sposób narracji, niesamowity klimat (dzięki któremu mam przez cały seans gęsią skórkę) i dawka surrealizmu w tym filmie nie zaintrygowały Cię i nie zachęciły do ponownego obejrzenia żeby odkryć całość historii, to zdecydowanie nie powinieneś brać się za inne dzieła Lyncha ;] Skoro Mulholland Drive(który zdecydowanie jest najbardziej przystępnym i jasnym z jego dzieł) oceniasz na 1 to jestem pewna że pozostałymi nie powinieneś zawracać sobie głowy.
"Mulholland drive" jako najbardziej przystępny film Lyncha? To tylko twoje zdanie, z którym się nie zgodzę. "Eraserhead" znacznie lepiej mi się podobał, nie był taki zagmatwany i zdecydowanie bardziej zrozumiały.
Eraserhead nie jest zagmatwany :D? Zrozumiały ;)? Eraserhead to film, który każdy widzi na swój sposób. Dzieło, którego nie da się zinterpretować pod kątem "co autor miał na myśli. Dlaczego? Ano dlatego, że było multum ludzi próbujących, w tym żona Lyncha i co ? Wszystkie zostały zanegowane przez samego autora. Co do tematu to właśnie siadam do omawianego tutaj tytułu, ale pozwoliłem sobie wtrącić swoje trzy grosze odnośnie tytułu. Poza tym, mimo że nie oglądałem jeszcze Mulholland Drive to chyba wiem jaki problem ma autor tematu. Na tym polega styl Lyncha, że na koniec nic się nie wyjaśnia ;) Ja po obejrzeniu Lost Highway nie mogłem zasnąć do 5 rano bo zastanawiałem się nad filmem,poza tym jeśli Lynch nie intryguje to kto to robi ;)?
Jeżeli oczekujesz w filmach D. Lyncha "oczywistości" "normalności" i "wyjaśnienia problemu" to jesteś w błędzie. To trochę tak, jak byś chciał aby czekolada smakowała jak bigos :-) Do oglądania filmów Lyncha trzeba użyć mózgu, a nie tylko patrzeć. To nie jest "Struś Pędziwiatr".
Wiem, że to kwestia gustu, ale właśnie taki jest mój ;p Co do strusia to była tylko przenośnia ;] (czekolada to nie jest, prędzej zgniły pomidor) :]
Tak to jest jak się nie zna filmografii, udaję się wielkiego fana. Gorsze jest to, że uważa się za intelektualisto... ale do rzeczy :) Proponuję film: "Prosta historia", reżysera już znasz. Miłego rozczarowywania Tripijo bo to "Czekolada o smaku bigosu" jak to nazywasz, a reszcie polecam bo dobry film, wręcz inny od pozostałych :)
Nie, nie kazdy film powinien nieść przesłanie. Istnieje w każdym rodzaju sztuki pojęcie abstrakcji i wolnej interpretacji. To walsnie przedstawia ten film i nieprawda jest, ze nie niesie zadnego przeslania, bo niesie: 'Otworz sie na pomysły niekonwencjonalne!'
Głupcze, jesteś szczęśliwcem, jeszcze nie widziałeś w życiu filmu na 1/10. Zacznij od takich, a nabierzesz szacunku do Mulholland Drive. Wróć za jakiś czas i popraw ocenę...
Zgadzam się. Ten film trzeba zrozumieć by go oceniać . Ten kto go nie zrozumie powie , ze film był głupi, ale ten co go zrozumie będzie wiedzieć , ze taki film to prawdziwe arcydzieło .
'I albo mój login nie jest żartem, lecz smutną prawdą'sam wiesz najlepiej kolego:) może wróc za jakis czas do muullholand :)
"Każdy dobry film powinien nieść jakieś przesłanie, CZĄSTKĘ CZEGOŚ CO NAS INTRYGUJE, podnieca, coś co sprawia, że o nim myślimy... Przez dwie godziny miałem nadzieję, że wszystko się wyjaśni, stanie się coś co sprawi, że doznam olśnienia" - Wynika z tego, że film intrygował Cię przez całe 2 godziny, więc wg Twojej definicji można go zaliczyć do grona filmów dobrych. Coś z tym loginem jest na rzeczy:)
Szanuję gusta filmowe, ale jak można wystawiać ocenę nie rozumiejąc dzieła?! To tak jakby mówiło się, że np. twórczość Mickiewicza to „zasrany bełkot”. Czasami trzeba pomyśleć, ruszyć głową, a jak nie wychodzi to poczytać choćby interpretację.
Nie zgodzę się również ze sformułowaniem, że ten film jest do dowolnej interpretacji. Jest to konkretna historia, z konkretną fabułą, ale przedstawiona w genialny i lynchowy sposób. Dowolnej interpretacji można ewentualnie poddać niektóre symbole, motywy, ale nie cały film!
Ależ oczywiście, że jest przesłanie, i to nie jedno!
Ogólnie opowiada o tym, że świat nie jest takim jak byśmy chcieli aby był. Nie warto uciekać w sferę swych marzeń gdyż prędzej czy później będziemy musieli zmierzyć się z brutalną prawdą, prawdą, która nawet może nas zabić.
Dodatkowo to dobre studium psychologiczne osoby ogarniętej wyrzutami sumienia, a ponieważ te wyrzuty dają swe ujście w śnie to nie należy oczekiwać, że wszystko będzie takie realistyczne i w łatwy sposób wytłumaczalne.
Akcje dzieje się w głowie głównej bohaterki, pokazuje jak ona spogląda na świat, na co ma nadzieję itp :)
Kluczem do zrozumienia filmu jest ustalenie chronologii, bez tego film rzeczywiście może wydawać się bełkotem ale jeśli już załapiemy co wywodzi się z czego to pójdzie jak z górki.
W filmach Lyncha cenię właśnie to nieskrępowanie myśli, to, że wszystko jest możliwe.
Jego filmy pokazują jak różnie można odbierać świat dlatego czasem trudno się połapać co jest fikcją a co rzeczywistością.
Jeśli nie podobają Ci się tego typu filmy to odradzam zgłębianie się w Lyncha, ale nawet z czysto intelektualnej ciekawości warto spróbować.
Miałam zupełnie tak samo... cały czas łudziłam się, że całość do czegoś zmierza. Rozczarowałam się niestety.
każdy inaczej interpretuje, mnie tam zakończenie sie podobało bo sie skończyło pokazując całą historię. Czyli dała kaske temu zeby w limuzynie na mulholland drive zabic ją, sama sie zabiła w pokoju (gdzie później znalezli ciało). I historia zacznie sie od nowa (ta sama ale pewnie z innymi osobami). Jakby koniec pętli wydaje mi się że ta historia sie powtarza w kółko identycznie taka sama, tylko z innymi ludzmi odgrywajacymi role tych dziewczyn.
Bo jak to mowili w tym teatrze... to wszystko jest nagrane noi podsuwali tez tą myśl z tym jak ta śpiewaczka zemdlała a muzyka dalej grała
tak samo jest z tymi laskami biorącymi udział w tej opowieści, a orkiestra to kowboj ci ludzie z teatru, dziadek co chcial laske w filmie, noi ludzie w koło tej kafejki ten bezdomny itp jakoś za pomocą tego niebieskiego magicznego boxu to orkiestrują .
Noi za pomocą tego reżysera znajdują akotrki do grania ich ról. Taka moja interperetacja ;p
dałeś jeden bo jesteś na tyle ograniczony, że nic w tym filmie nie dałeś rady znaleźć, p!2dnąłeś temat na filmwebie, bo chciałeś wzbudzić dyskusję i p0pj3rd0lić jakieś głupoty - cel osiągnięty - bravo. żena stary...