Gdy obejrzałem ten film to dopiero uświadomiłem sobie dlaczego Lynch dostał za niego Złotą Palmę. Chyba Cannes zostało w końcu solidnie nastraszone hheheh :) i musieli paść przed nim na kolana.
Tym filmem reżyser postawił sobie poprzeczkę tak wysoko, że do dzisiaj sam nie jest w stanie jej przeskoczyć. Trzy sceny, które zapadają na zawsze w pamięć: 1. Scena po wyjściu mężczyzn z baru. 2.Odkrycie w domku nr 17 i 3. Rita powtarzająca słowa w transie.
Osobiście uważam, że to Naomi Watts zagrała w Mullholand świetną,życiową rolę i jest o wiele lepsza od Laury Harring. Nie wiem po co Lynch wpakował do tego filmu motyw karła na wzór Twin Peaks. Ten mistycyzm pasował bardziej do lasów Twin Peaks. Chciał to zrobić na siłę? Tylko po co? Mullholand broni się sam swoją świeżością i nowatorstwem. Ostatnia scena w filmie to też taki hołd jaki reżyser złożył własnej twórczości(nawiązania do Eraserhead ewidentne).
Jak dla mnie to film przekazuje dwie ważne rzeczy: krytyka cukierkowatego świata Hollywood oraz tą najważniejszą: SZTUKI NIE MOŻNA ZAMKNĄĆ W PUDEŁKU. BO Z NIEGO WYJDZIE I W KOŃCU CIEBIE DOPADNIE.