"To akurat jest moje hahaha!" - oddana swojej pracy kierowca autobusu szkolnego
Nic odkrywczego, nic rewelacyjnego, taka umiarkowanie solidna rozrywka.
Debbie Reynolds odrywa uroki bycia kurą domową, korzystając z porady duszpasterskiej seksownego pastora który ostrzeże ją przed niebezpieczeństwem dekadenckiej sztuki teatralnej.
Perypetie Reynolds i tytułowych sześciu urwisów (+ pies) w miarę zajmujące, mamy trochę humoru, trochę serducha (lub jak by powiedzieli złośliwi do których zaliczam się także ja kiedy wstanę lewą nogą - tani, hollywoodzki sentymentalizm).
Seans w miarę przyjemny, chociaż ten mały w okularach irytuje jak diabli.
[Niektóre źródła podają że to jest musical - no nie wydaje mi się,
ale jeśli jedna piosenka kogoś zadowala...]