Przeciętniak. Skojarzył mi się z altmanowskim "Na skróty" (w obu filmach mowa o różnorodności ludzkich postaw). Jarmusch ukazuje, jak pokrętna może być ścieżka ludzkiej egzystencji.
Trzy historie, które łączy muzyka Elvisa Presleya oraz hotel. W każdej opowieści bohaterowie włączają radio w tej samej chwili, kiedy leci akurat "Blue Moon" króla rock and rolla. Ale sytuacje, w których znajdują się figury filmu, gdy z radia dobywa się głos Elvisa, są diametralnie różne: japońscy turyści znajdują się w miłosnym uścisku; wdowa z Rzymu oraz gadatliwa kobieta rozpoczynają nowy rozdział życia; trzech kolesi jest w ogromnych tarapatach. Wszyscy ci ludzie spędzają tę noc w Memphis w obskurnym hotelu.
Jarmusch ukazuje pospolitych ludzi w codziennych zdarzeniach. Nie sili się ani na żadne "trzęsienie ziemi", ani na nic odbiegającego od normy. Przez to trudno uznać mi ten film za coś więcej niż tylko średniactwo. Nie ma tu ani wartych zapamiętania tekstów, ani porywającej gry aktorskiej, ani dobrej (dla mnie) muzyki, no słowem: nul. Ale nie jest to też nudna kicha. Nie potrafię inaczej określić tego filmu jak zwyczajny, pospolity, nieskomplikowany, przeciętny. Obejrzałem, bo obejrzałem, ale więcej do dodania nie mam.
Człowieku, ty w ogóle nie zrozumiałeś tego filmu. Albo masz 14 lat albo jesteś kretynem. I nie sil się na pseudonaukowe interpretacje, bo zupełnie ci to nie wychodzi. I nie uprawiaj tu moralizatorstawa , bo to zupełnie nie ta bajka. A jeśli kręcą cię filmy odbiegające od normy to obejrzyj Passoliniego "Salo, czyli 120 dni Sodomy".
Nie ma to jak zbluzgać kogoś komu film nie podszedł. Także kłóciłbym się z tym kto tak na prawdę wyszedł na kretyna. Aż śmiech mnie bierze jak widzę taką zażyłość do innych osób nie zgadzających się z opinią fana.
Rozumiałbym w pełni Twoją frustrację, gdyby amerrozzo napisał, że film zwyczajnie mu nie podszedł, że woli kino żywe, w którym coś się dzieje i zostałby zaatakowany przez pseudointeligentów wielbiących Jarmuscha, którzy nie są w stanie pojąć, że ktoś może mieć inne zdanie. Tak się jednak nie stało. Nikt tutaj nie zaatakował jego opinii, do której ma pełne prawo. Rzecz w jego mędrczym tonie. Napisał z namaszczeniem, że film jest przeciętniakiem, niczym krytyk filmowy streścił fabułę i obnażył braki filmu. Potem jeszcze przedstawił swoją kulawą interpretację. Dopiero to spowodowało atak na jego osobę.
Według mnie ludzi, którzy na forach kreują się na bożyszcza intelektualne mające monopol na dobry gust powinno się wieszać, albo co najmniej dawać im dożywotne, dziedziczne bany.
Gdy ktoś pisze, że "film jest dobry/zły", także przedstawia swoją opinię. Nie potrzebuję za każdym razem pisać "moim zdaniem", bo to rozumie się samo przez się.
Jeśli ktoś tu mędrkuje to tylko ty, który z namaszczeniem oznajmiasz, że jestem taki i owaki i przedstawiasz kulawą psychologiczną analizę mojej osoby. Według mnie ludzie, którzy na forach uprawiają taką nędzną psychologię, powinni być wieszani.
Piszesz: "Rozumiałbym w pełni Twoją frustrację, gdyby amerrozzo napisał, że film zwyczajnie mu nie podszedł, że woli kino żywe"...
A cóż oznacza moje: "Jarmusch ukazuje pospolitych ludzi w codziennych zdarzeniach. Nie sili się ani na żadne "trzęsienie ziemi", ani na nic odbiegającego od normy. Przez to trudno uznać mi ten film za coś więcej niż tylko średniactwo."? Co oznacza, że nie ma tu dobrej (dla mnie, nawet zaznaczyłem, choć nie musiałem) muzyki?
Ogarnij się, chłopie.
Chciałem usprawiedliwic po części frustrację deviria. Fakt, że on swoją frustrację wyszczekał i to dosyc żałośnie, ale może miał do tego prawo? Ja mam szubienice, a szczekanie może byc jego reakcją na takich internetowych wieszczów.
Nikt Ci nie każe formułowac prostych opinii wedle szablonu "moim zdaniem", ale niezrozumienie filmu i prostą opinię ubrałeś w mędrczy ton. A to może denerowac, stąd bluzgi deviria i mój wywód o szubienicach.
"Mędrczy ton"? Bo? Bo nie było emotikonek? Proste słowa, zwyczajna opinia. A ty "mędrczy ton". Nie rozumiem.
I na jakiej podstawie twierdzisz, że nie zrozumiałem filmu? Żeby była jasność: być może go nie zrozumiałem, ale co skłania cię do takiego stwierdzenia? I jak należy rozumieć ten film? Napiszesz? I napisz jeszcze, czy to jedyna poprawna interpretacja, a inne są niedopuszczalne (żebyśmy się dobrze zrozumieli). Bo na razie widzę kolesia, którego boli, że ktoś może mieć inną opinię nt. filmu, który on sam bardzo lubi.
Czegoś nie rozumiem. Zarzucasz mi "mędrczy ton", twierdzisz, że filmu nie zrozumiałem, a sam uprawiasz pustosłowie, bo nic o symbolach nie napisałeś. Żebyśmy się dobrze zrozumieli: pewnie z tymi symbolami jest, jak mówisz, ale niczego nie dowodzisz. Czyli robisz dokładnie to, co mi zarzucasz: wyrażasz opinię z pozycji człowieka, który pozjadał wszystkie rozumy, ale kompletnie nie dotykasz filmu. Jeśli ja wyszedłem na głupca, to ty jesteś nim tym bardziej, ponieważ logika uczy przykładować, a nie powielać to samo głupie zachowanie (o ile rzeczywiście było głupie, wierzę ci na słowo). Każdy może przyjść i zgrywać "wieszcza", twierdząc, że film jest głęboki, a inni go nie zrozumieli. Ale jeśli już to robisz, napisz coś więcej, bo na razie twój post pozbawiony jest treści.
"Jarmusch ukazuje, jak pokrętna może być ścieżka ludzkiej egzystencji." - przyczepiłeś się tego, ale nie napisałeś, o co chodzi. Poglądy należy sprowadzać do sprzeczności, a nie do śmieszności. Na razie pleciesz trzy po trzy. Wiesz, ja ten film widziałem już prawie 3 lata temu, niezbyt mi się spodobał, niewiele z niego pamiętam. Ty tu jednak przychodzisz jako wielki obrońca, krytykujesz mnie, a po chwili robisz dokładnie to samo. Cytując klasyka: "Stary, takich rzeczy się nie robi. To jak picie wody z kibla.".
Moją, własną interpretację wyślę Ci w wiadomości prywatnej. W Twoim pierwszym poście irytujące było podejście. Jasne, że indywidualnie może Ci się nie podobać, ale to nie znaczy, że powinieneś snuć takie ogólnikowe rozważania, wypowiadane jakby z piedestału. Po to jest forum, żeby pieścić indywidualne podejście do kina (czyli urok, jak mawiał Lenin, "najwspanialszej ze sztuk"), Ty natomiast obrzygałeś wszystkich ekspertyzą o wątpliwych atutach filmu.
Reszta na priv, bo jak pisałem wyżej - forum ma celebrować osobiste podejście do kina, wspólnie je rozpracowywać, a myślę, że my dobijemy się w prywatnych wiadomościach. Cya!
To znaczy - ja nie chcę żadnej interpretacji :) Już jest na nią za późno. Jeśli napisałem głupiego posta, niech tak będzie, przecież nie będę się z tego powodu wieszał ani nikt mnie - mam nadzieję - wieszał nie będzie. Mnie chodziło tylko o to, że już w 1. komentarzu powinieneś dać dobry przykład i wtedy zamknąłbyś mi buzię. A na razie przypomina to tworzenie tematów w stylu: "Tu nie ma żadnego porządnego tematu! Aaa...". Czyli robi się to, co się komuś zarzuca.
Własną interpretację proponuję ci wkleić na forum w osobnym temacie, wszyscy na tym skorzystają. Albo recenzję napisz. Heja!
1) "Nikt tutaj nie zaatakował jego opinii, do której ma pełne prawo"
Sądzisz, że nazwanie recenzenta czternastolatkiem lub kretynem to nie jest atakowanie? Nie bądź śmieszny! To deviria pokazała, że jest dzieckiem lub dorosłą osobą o zachowaniu dziecka. Ludzie, trochę więcej obiektywności!
2) "Napisał z namaszczeniem, że film jest przeciętniakiem, niczym krytyk filmowy streścił fabułę i obnażył braki filmu. Potem jeszcze przedstawił swoją kulawą interpretację. Dopiero to spowodowało atak na jego osobę."
To źle, że obnażył wady filmu? Zaznaczam, wg jego opinii to są wady! Prawda jest taka, że film Ci się podobał i dlatego marudzisz, bo ktoś uważa inaczej. Może wolisz "opinie" gimbusów i pseudokrytyków, którzy napiszą w stylu "szajs" bądź "dno" i nic więcej nie dodadzą od siebie? Amerrozzo napisał treściwie i z sensem na tyle, na ile zrozumiał film. Do niczego nie można się przyczepić. No, chyba, że się jest fanatykiem Jarmuscha i każda opinia po za tą bardzo pozytywną jest zła. Tylko, że takie zachowanie należy leczyć.
3) "Według mnie ludzi, którzy na forach kreują się na bożyszcza intelektualne mające monopol na dobry gust powinno się wieszać, albo co najmniej dawać im dożywotne, dziedziczne bany."
Wpierw zróbmy porządek z wszelkimi typami trolli, dzieciaków i innych zboczeńców internetowych, którzy z braku zajęcia wypisują wszelakie idiotyzmy, aby innym utrudnić życie, bądź spowodować chaos. Następny krok: stanąć przed lustrem, oblać się zimną wodą i zastanowić się, czy czasem to, co napisałem nie jest tylko moją niesprawiedliwą opinią. Jak na razie to Ty tutaj się mądrzysz i usilnie bronisz devirii.
4) "Nikt Ci nie każe formułowac prostych opinii wedle szablonu "moim zdaniem", ale niezrozumienie filmu i prostą opinię ubrałeś w mędrczy ton. A to może denerowac, stąd bluzgi deviria i mój wywód o szubienicach."
To jest idiotyczne podejście do ludzi! Jeśli w życiu też tak podchodzicie do innych osób to tylko współczuć. W dzieciństwie rzucaliście klockami, kiedy ktoś się z Wami nie zgadzał? Jeśli już miałbym kogoś zbanować (nie licząc wszelakich trolli oczywiście) to właśnie Was, za brak obiektywności. Wg mnie nieważne co i jak by napisał swoją opinię założyciel tematu to Ty i tak byś się do czegoś doczepił.
5) "Starałem się jedynie zwrócic uwagę, że nie tylko biedny deviria wyszedł tutaj na głupca."
Bo wyszedł, a raczej wyszła! To stwierdzenie faktu. A Ty jeśli jej bronisz to również po części na taką osobę wychodzisz. Przeczytaj jeszcze raz jej wypowiedź i się zastanów, tak na chłodno czy się nie zbłaźniła. Moim zdaniem jeśli ktoś taki jak amerrozzo się myli w swojej opinii to należy taką osobę uświadomić, wytłumaczyć i podać przykłady, np. na danej scenie, a być może zmieni zdanie o filmie i po następnym seansie da filmowi np. 7 lub 8? Ale nie, lepiej dowalić, bo tak jest łatwiej, a i Twoje ego się podbuduje czyż nie?
6) "forum ma celebrować osobiste podejście do kina, wspólnie je rozpracowywać"
A skąd wiesz czy amerrozzo nie podchodzi osobiście do swoich własnych recenzji/opinii? Żądasz wspólnego rozpracowywania, a jak na razie nie napisałeś kompletnie nic na temat filmu. I jak tutaj Ciebie brać na poważnie?
W ogóle nie przejmowałbym się frustratami niezadowolonymi z siebie, którzy bluzgają, kiedy ktoś nie zgodzi się z ich opinią.
Ja też nie polubiłem tego filmu, tak bardzo jak innych filmów Jarmusha. Obejrzałem, zapomniałem.
Dobrze, że jesteś szczery. Przyznałeś, że wiele Ci do szczęścia nie potrzeba tak na prawdę. Jeśli film jest bardzo malarski i wg Ciebie nie zawiera widocznych wad to już jesteś, pisząc kolokwialnie "kupiony". I co, można napisać coś w normalnym tonie? Można! I tutaj jest sedno sprawy. Nie każdy lubi taki styl i co niektórzy mogą przy takim filmie się wynudzić lub, co gorsza, zasnąć. Nie oznacza to od razu, że takiemu widzowi należy polecić filmy w stylu "The Expendables". Nie każdy krytykant oznacza od razu, że jego wymarzony seans to piwo, junk food i film z dużą ilością akcji. Tyle tylko, że kiedy film zamiast wciągać, męczy, a czasami wręcz denerwuje to trudno się dziwić, że symbolika i ukryte przesłanie poniektórych scen może zostać niedoceniona. I nie piszę tutaj tylko o "Mystery Train", ale o każdym filmie. Z osobistego doświadczenia wiem, że czasami musiałem dany film obejrzeć któryś raz, przywyknąć do stylu, żeby docenić tzw. drugie dno. Niestety, nie zawsze się to udało, a niekiedy film jeszcze bardziej mi się nie spodobał, gdyż dostrzegłem w nim więcej wad. Są filmy, które nie od razu się spodobają.