"Na granicy światów" obejrzałem ze względu na Rutgera Hauera.
Jest to taki całkiem niezły, ale właściwie niezbyt wyróżniający się film przygodowy w klimatach fantasy. Pewien nieporadny student zostaje wyrwany ze swego nudnego żywota przez piękną dziewoję w celu bliżej nieokreślonym. Dalej jest już różnie.
Dobrze się ogląda na ekranie pana Hauera i pannę Roth (wspomniana dziewoja). Całkiem fajny jest też klimat produkcji kasetowych oraz niektóre pomysły twórców.
Brakuje mi jednak w tej produkcji pazura. Ogólnie wszystko jest tu całkiem solidne, ale nic się też niestety nie wybija. Film oglądałem bez specjalnych emocji, a niezbyt porywająca kreacja głównego bohatera dodatkowo trochę psuła efekt.
Ogólnie rzecz ujmując "Crossworlds" to taki znośny kasetowiec - obejrzeć raz i zapomnieć, albo też nie oglądać w ogóle. Film nie jest nazbyt zabawny, ani też nazbyt ekscytujący, choć było kilka niezłych pomysłów. Pozycja raczej dla miłośników, chociaż czasu z nią spędzonego nie żałuję.
2/5