zniewala ich umysły i prowadzi do fanatyzmu. jak dla mnie dewot mężulek to typowy przedstawiciel ludzi, którzy zamiast ufać rozumowi dają się paść jakimiś religijnymi bzdetami i później kończy się to tragicznie nie tylko dla samego zdewociałego oszołoma.
SPOJLER !!! Ja bym tutaj nie osądzał w całości religii, ten gość już wcześniej był mocno poryty, nie mógł się odnaleźć w życiu , popadał w narkotyki, hazard, sprzedajny seks. Wiara pozwoliła mu od tego na jakiś czas odejść, ale z kolei zaczął popadać w kolejną skrajność - fanatyzm. Takim osobnikom pomóc to może tylko psychiatra, a nie religia.
Zgadza się. To nie wina religii. Gdyby "Jezus do niego nie przyszedł" zabiłby ją albo jego nie poprzedzając tego czynu wersetami, tylko w inny wyrafinowany sposób. Facet miał nierówno pod sufitem po prostu. Brr... Normalny co najwyżej wszedłby jak się kochali i obił kolesiowi pysk.
Racja. Ale zacznijmy od tego, że jakby to był normalny facet, a nie taki co niweczy radość życia w ramach jakieś ideologii czy religii (planował nawet wyjazd do innych podobnych mu fanatyków, co ograniczają wszelką doczesną radość i zakazują nawet słuchania muzyki) , to pewnie w ogóle nie doszłoby do zdrady żony i dalszych perypetii z tą zdradą związanych.
Facet popadał w coraz większa skrajność i sam zdusił miłość pomiędzy nimi. Natomiast żona, kobieta pełna radości życia, w pewnym momencie zapragnęła odskoczni od takiego psychola i jego "wizji" wspólnej przyszłości (mrocznej)
Łatwo można popaść w skrajność, zwłaszcza jeśli widzimy, że coś pomaga.
Religia niekoniecznie prowadzi do fanatyzmu, patriotyzm niekoniecznie prowadzi do szowinizmu, a pierwsze piwo niekoniecznie prowadzi do alkoholizmu...
Zgadzam się . Ja bym określiła ten film tak: nikt nie jest czesto taki , jak się na początku wydaje...
Fanatyzm nie jest dobry w zadnej religii i także dotyczy to ateizmu. We wszystkim potrzebny jest umiar i zdrowy rozsądek.
Zdrada jest zawsze zła , a hipokryzja pozwala "wybielic" najgorsze sprawy.