Gdybym nie wiedziała, że jest to film, który przedstawia prawdziwą historię, to w życiu bym się nie domyśliła. Wzięłabym "Najlepszego" za bardziej dramatyczną, polską wersję Rocky'ego. Ba, może nawet bym uznała ten film za banalny, jeśli o historię chodzi. Sztampowe "od zera do bohatera" i do tego mało prawdopodobne. No bo kto by uwierzył, że długoletni narkoman da radę wygrać podwójnego Ironmana? Nikt! Ja jestem zdrowa, a umarłabym ze 100 razy. Co dopiero jakiś ćpun... Film naprawdę mega, polecam każdemu.
A dla fanek Geirszała: nie dość, że świetnie zagrał, to jeszcze fantastycznie wyglądał :D