przeciez film jest naprawde dobry,a srednia powinna byc przynajmniej na 6.5.
Dobry? To chyba niezły żart. Film jest fatalny, nudny, ze słabą fabułą i wkurzającą muzyką. Dobry to był ale Liberator.
liberator to klasyk,wiadomo ze byl lepszy ale ten film jest na przyzwoitym poziomie.
"Naprawdę dobry" to on nie jest. Postawiłem naciąganą 4/10, stary otyły Seagal po prostu nie daje rady już w kinie akcji.
film jest na dobrym poziomie zaslugujacy na 6/10 A SEAGAL jak zwykle swietnie walczy.
W tym filmie zwłaszcza -.- Ile razy walczył? Moze ze 2/3 razy i to nie więcej jak minutę czasu. To ma być świetne?
A co do filmu, to jest beznadziejny, tylko Austin ratuje ten film na 4/10.
Austin właśnie ratuje ten film na naciąganą 4. Z resztą wszyscy tu przyznają mi rację, więc nie musisz się już odzywać ;p
Co nie zmienia faktu, że film jest słaby. A ocena 5/10 to najwyżej co można mu postawić!
Bo Austin o ile gra ciągle w nawalankach to gdy trzeba to potrafi dobrze zagrać swoją role, po za tym on ma w swojej grze coś takiego że grani przez niego bohaterowi wzbudzają sympatię u widza.
Hahah świetnie, przecież tutaj w tym filmie jest tak żałośnie że patrzeć się nie da.
Tylko, że Anderson ostatnie co grał to Stargate gdzie gra generała za biurkiem, a nie pcha tyłka na front.
scenariusz nawet fajny, ale niedopatrzenia sprawiają ze nie da sie tego oglądac.
W niektórych scenach łysol ma w kaburze pistolet, a po chwili szuka panicznie broni.
Na końcu ta "zła" dziewczyna próbuje zabić tę drugą i oczywiscie wypowiada przed "egzekucją" monolog aby potem dostać niespodziewanie kulke i to jeszcze z pistoletu wyciągniętego niewaidomo skąd...
Troche poprawiają nastrój tylko techniki aikido Stevena. Typowy film do piątkowego superkina w TVN, do obejrzenia raz.
Pozdrawiam
austin i seagal stworzyli udany duet, chodź tego drugiego nie ma zbyt wiele na ekranie. trochę się zawiodłem na końcowej walce, mogła być trochę dłuższa i ciekawsza
Austin wystrzeliwuje wszystkie naboje z pistoletu by osłaniać sobie drogę do łysego zbira (ten punkt rozumiem), po krótkiej walce nabija go na dość grubą tępo zakończoną rurkę. No ja tam specem od anatomii nie jestem, ale jakoś nie chcę mi się uwierzyć by ludzkie ciało + kamizelka kuloodporna tak łatwo nabiło się na rączkę atlasa do ćwiczeń, który na dodatek nie był stabilnie umocowany. Austin wychodzi z pustą kaburą, by w następnej scenie przy użyciu pistoletu uratować kumpla.
Wcześniej idąc korytarzem z bronią w ręku miał z tyłu za pasem zwisający na tyłku dość sporawy klucz, już myślałem, że zostanie on użyty w następnej scenie, ale widać gdzieś go po drodze musiał zgubić, bo przy scenie strzelaniny z tym łysolem już go nie miał.
Azjatka potulnie idzie za koleżanką z celi, gdy ta ją delikatnie pociągła za włosy, a Seagal nawet nie próbuje jej odbijać (wiem, już nie te lata i nie przystoi starszemu panu joggingi uprawiać).
Super wyszkolony taktycznie oddział ustawia się "okrążając" napastników za jedną przeszkodą w szeregu jeden obok drugiego, by można ich było zdjąć wszystkich razem jedną serią. Na szczęście dobrze wyszkolona specjalna jednostka CIA nie potrafi celnie strzelać.
Seagal i gościu z CIA wystrzeliwują po pół magazynku gdy przeciwnik jest schowany i chowają się za kolumnami by czekać aż przeciwnik wystrzela swoje pół magazynku i się schowa, by znów móc ostrzelać kolumnę. Ja wiem, że taka sytuacja występuje w większości filmów akcji (co nadal nie zmienia faktu, że jest ona idiotyczna), ale jaki jest sens marnowania amunicji na strzelanie w ściany, czy kolumny. Rozumiem ostrzał w kierunku przeciwnika, gdy się idzie w jego kierunku, by uniemożliwić mu wyjście i ostrzelanie nas, ale ostrzał ścian, by później się schować i dać czas na ostrzał przeciwnikowi jest bezcelowy, a nawet śmieszny.
Takich smaczków jest jeszcze więcej i niestety w innych filmach, nawet tych "ambitnych" występują one nie rzadziej.
W jakich filmach od praktycznie początku swojej kariery gra Seagal chyba powinniście dobrze wiedzieć, więc po jakiego ch... te bluzgi? To nie żaden ambitny dramat, czy wysokobudżetowy sci-fi, tylko kino akcji. I do oglądania tego typu filmów trzeba się odpowiednio przygotować.
Ja kupiłem chipsy i paluszki, narobiłem popcornu i zaprosiłem, paru kumpli (każdy z sześciopakiem) i zabawa była przednia. Był Seagal, później Lundgren, a na końcu Dziki Czan i wieczór z kumplami udany :D
też sie zgadzam..fajny..Steven jeszcze daje rade jak na swój wiek..wszyscy by chcieli żeby latał jak w Nico... Aktor 1 klasa