wtedy dwa obiady za 70zł można było kupić w knajpie na starówce a nie w takim barze... ponadto za kawę z budy nie płacono banknotem bo kosztowała maksymalnie cztery złoty
Akcja filmu rozgrywa się na początku lat 90, denominacja złotówki nastąpiła w 95, więc w filmie powinna być stara waluta i portfele wypchane milionami biednych obywateli, taki absurd tamtych czasów. Tak wspaniały motywy żeby podkreślić klimat PRL, a zwyczajnie z niego zrezygnowano, nawet nie sprawdzałem jeszcze, ale chyba twórcą nie dane było dorastać w tamtych czasach.
Akcja rozgrywa się w grudniu 95 roku. W tv leci materiał jak Kaczmarek zdobywa drugi biegun. Poza tym w wielu scenach w tle widać plakaty o denominacji złotówki.
niczego to nie zmienia... płaci siedem dych za dwa drugie dania choć mogły kosztować po kilkanaście złotych
Mąż zamordowanej dawał policjantce kasetę z komunii córki, gdzie była data 05.95 a sceneria była zimowa. Stwierdzić zatem można, że fabuła rozgrywała się zimą z 95 na 96.
W knajpie na Starówce? W latach 90. strach było chodzić na Starówkę, bo tam rządziła mafia, neonazistowscy kibole Legii Warszawa, dilerzy, narkomani snujący się jak zombie i inne męty społeczne. Latarnie na ulicach w większości nie działały, więc wchodziło się wieczorami w półmrok. Koszmarne miejsce. To co się później wydarzyło porównywalne jest z samą powojenną odbudową Starówki - przemiana była szokująca, a Starówka na powrót stała się sercem Warszawy i najatrakcyjniejszą lokalizacją. Ale na pewno nie na początku lat 90.
Czy twoje wnioskowanie zawsze jest błędne? Urodziłem się w Warszawie, podobnie jak moja mama (ona przed wojną), podobnie jak mój ojciec (on przed wojną) i podobnie jak ich rodzice. Czy ty zawsze się tak mylisz, czy po prostu masz gorszy dzień?
Moja mama pochodziła ze Śródmieścia, ojciec pochodził z Woli, a ja jestem z Republiki Żoliborskiej. Całe swoje życie, z małą przerwą na pobyt na obczyźnie. Doskonale pamiętam Starówkę z okresu przemian ustrojowych, podobnie jak pamiętam tamtą Warszawę i Polskę. Starówka po zmroku to była katastrofa. Kolega z podwórka, nieco starszy, został wtedy, na początku lat 90. policjantem (był nim ze dwa lata). Jego rewirem było Wrzeciono, ale najbardziej horrorowate opowieści dotyczyły oczywiście Starówki. Sam tam bywałem, ze względu na koleżankę, która miała fantastyczne mieszkanie półtora poziomowe, ze schodkami w mieszkaniu i takim jakby półpiętrem. Zdarzało się zostawać u niej do wieczora, no i potem robiło się zabawnie. Niedziałające latarnie to był mały pikuś w porównaniu z włóczącymi się tam różnymi mętami społecznymi. Upatrzyli sobie akurat Starówkę, tam się spotykali po zmroku, tam dilowali, tam się bili, tam się awanturowali, tam podpalali knajpy, o czym prasa warszawska pisała. Warto też przypomnieć, że wówczas Warszawa nie zachwycała czystością i ogólnie stanem infrastruktury, ale bród, smród i zgnilizna w zabudowie zrekonstruowanej (starej) robiły wyjątkowe wrażenie. Starówka po zmroku porównywana była z ulicą Brzeską na Pradze. Co zabawne, dziś ulica Brzeska, mocno zrewitalizowana, staje się domem dla nowo powstających knajp i klubów muzycznych. Wszystko można poprawić, odnowić, odbudować, jeśli są ku temu sprzyjające okoliczności. Jeszcze pod koniec lat 90. Starówka i Trakt Królewski na odcinku Krakowskie Przedmieście-Nowy Świat nie zachwycały, a raczej odstraszały turystów. Potem było duże przedsięwzięcie z wymianą bruku, zwężeniem ulic, odnowieniem elewacji i ogólną rewitalizacją serca stolicy. To była przemiana jak z brzydkiego kaczątka w pięknego łabędzia. Dziś serce miasta jest czyste, schludne, zadbane, piękne i lubiane. Moje ukochane miejsce w moim mieście.
Narkomanów nie widać, zawsze widać na Rynku policję albo straż miejską, kibole Legii Warszawa nie zawsze są już neonazistowscy, mafie pruszkowska i wołomińska, pobierające haracze od restauratorów na Starówce, już nie istnieją, cała Polska wypiękniała niesamowicie i stała się ogólnie bezpieczna. To jak skok cywilizacyjny.
Brzeska, mocno zrewitalizowana? Gdzie? Mowa o tych dwóch-trzech nowych blokach mieszkalnych? Bo żadna ze starych kamienic nie jest zrewitalizowana, może poza nr 18
To prawda. Do pierwszej pracy poszedłem w 1996 roku i dość dobrze pamiętam tamte ceny.
w sumie mógł zapłacić za kawę starym banknotem 50 tys zł bo przez dwa lata były w obiegu stare i nowe