Film oparty został na klasycznej konwencji wirusa dziesiątkującego ludzkość i zamieniającego wszystkich w ... (tu niespodzianka) wampiry. Tak więc grupa ocalałych (jak w każdym takim filmie) generalnie szwenda się po szpitalu bez większego sensu. Jest co prawda gadka że muszą dotrzeć do jakiś drzwi żeby ze szpitala uciec zanim się wyczerpie generator tylko się człowiek zastanawia po co skoro w pierwszej scenie jeden z bohaterów (celowy błąd) wszedł do szpitala przez wybite okno. Prawda za szpitalem był zaparkowany samochód ale czy nie logiczniej byłoby obejść budynek skoro nie wiadomo kiedy generator siądzie ? Jak się okazuje nie. Lepiej przedzierać się przez usiany zwłokami szpital pełen przygłupich wampirów. Potem robi się jeszcze ciekawiej. W szpitalu pojawia się grupa łowiecka która butnie deklaruje że "oczyści teren". Ekipa dowodzona przez Tao (Steven Seagal) składająca się z dwóch nic nie robiących kobitek i brodatego typa od brudnej roboty beztrosko przemierza korytarze a gdy dociera do miejsc gdzie może być niebezpiecznie brodaty idzie tam sam (bo po co Tao i jego panienki mają się narażać skoro mają przygłupa który walczy za nich). Dodatkowo brodaty ma słuch wybiórczy i zerową zdolność myślenia. Sieka mutantów na lewo i prawo a gdy zjawia się większa grupka. Zamyka przed nią drzwi i zostawia (a dostał rozkaz oczyścić teren). Przy czym mógł spokojnie powystrzelać mutanty przez rozbite okienko w drzwiach bo miał pistolet maszynowy. To jednak nie koniec ciekawostek które film oferuje. Szwendający się po szpitalu cywile stale nękani przez wampiry postanawiają zasypiać w dziwnych miejscach, takich jak środek korytarza czy klatka schodowa (bo w sumie co im się może tam stać, dookoła biegają jedynie krwiożercze mutanty, ale to pryszcz). Potem dochodzi do połączenia sił cywili z łowcami. Cywile z ulgą przyjmują ochronę która kończy się zdziesiątkowaniem grupy (na przyszłość pamiętajcie, jak spotkacie łowców olejcie ich bo zostaniecie zjedzeni jak otoczą was opieką). Na koniec panienki w czarnych skórach chodzące za Tao zostają zjedzone nic nie zrobiwszy (faktycznie wzięcie ich ze sobą było mistrzowskim posunięciem) natomiast sam Tao sieka kataną wszystkie napotkane potworki które przezornie zatrzymują się i czekają żeby je posiekał. Brodaty z kolei jak zawsze ma pełne ręce roboty. Namawia dużego wampira do połknięcia granatu (swoją drogą musiał mieć ogromny przełyk). Ostatecznie grupka łowiecka okazuje się bandą nieudaczników bo ani specjalnie cywilów nie ratuje (większość zostaje zabita) ani zadania oczyszczenia sektora nie wykonuje ( o tym widać szybko zapomnieli). Pasjonująca jest też postać dowódcy wojska który 10 razy udziela samolotom autoryzacji na wysadzenie szpitala w powerze po czym lamentuje głośno jak to chciałby żeby cywile ocaleli. Zakończenie to prawdziwy majstersztyk okazuje się bowiem że mutanty nie muszą oddychać (jeden siedzi pod wodą i czeka aż ktoś tam wpadnie), umieją mówić i nabierają sporo odwagi bo usiłują otworzyć drzwi na parking w dzień (przedtem było powiedziane że broją się słońca). Serce widza porusza też epicka scena gdy ostatnia ocalała dorosła bochaterka dociera do drzwi na parking, szarpie je i szlocha nie nacisnąwszy przedtem przycisku który znajdował się obok. Potem natomiast wpada na ten jakże genialny pomysł i wciska przycisk wielokrotnie wołając "Nieee". Następnie drzwi się otwierają.
Niestety film nie nadaje się dla inteligentnego widza. Fabula zaprzecza sama sobie co chwilę ukazując ziejące braki w logice scenariusza. Gra aktorska ? Cóż czegoś takiego tu raczej się nie znajdzie. Wszechobecne jest za to partactwo. Segal swe kwestie wypowiada jakby miał gdzieś co się wokół niego dzieje przy czym zachowuje kamienną twarz pokerzysty. Walki są ustawione co widać aż zanadto. Natomiast muzyka nie wprawia w zachwyt widza. Gorąco nie polecam.