Jak sięgam pamięcią jeszcze NIGDY nie wyszłam z kina tak roztrzęsiona, zdołowana i emocjonalnie zmasakrowana............... Patrząc na ekran nie mogłam uwierzyć w to, co się tam dzieje........ Nie mieści mi się w głowie, do czego są zdolni młodzi ludzie, do jakiego okrucieństwa, bezmyśloności, bezrefleksyjności, to jest NIEPRAWDOPODOBNE!!!!!!!!!!!!!! Zupełnie nie ogarniam również kwestii postawy dorosłych w obliczu zaistniałej sytuacji!!!!!!!! Co się działo w tej szkole, jak nauczyciele mogli tego nie widzieć, czy też udawać, że nie widzą!!!!!!!!!!!!! Dlaczego nikt nie reagował, gdzie wychowawca tej klasy, pedagog, psycholog, dyrektor !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jak to jest możliwe, że podczas przerwy na korytarzu dzieją się takie okrucieństwa, a żaden nauczyciel nie interweniuje?????????????? Nie wiem, jak wygląda system szkolnictwa w Estonii, ale w Polsce nauczyciele dyżurują na każdej przerwie i taka sytuacja nie miałaby prawa zaistnieć, tak się rozwinąć!!!!!!!!!!!!! Jak to w ogóle jest możliwe, że katują młodego człowieka i nikt, kompletnie NIKT nie reaguje???????????? Czy wreszcie jak, tak po prostu można było wejść do szkoły z bronią, dlaczego nikt tych młodych ludzi nie próbował powstrzymać????????????? Postawa rodziców Joosepa też pozostawia wiele do życzenia, matka w jedną stronę, ojciec w drugą i żadne z nich nie było dla dziecka wsparciem, nie potrafiło mu pomóc........................... Skąd w ogóle w młodych ludziach tyle agresji?????????? Film ten, gdzieś między wierszami próbuje na to pytanie odpowiedzieć, ale mi to nie wystarcza.................. Finał tego obrazu jest tak porażający, że po prostu brakuje mi słów........... Dodam jeszcze tylko tyle, że pracuję z młodymi ludźmi i mam to wielkie szczęście trafiać na wspaniałą, mądrą młodzież, chętną do pomocy i współpracy, ambitną i dążącą do swoich celów :-). Tacy młodzi ludzie też są i może dobrze by było, żeby dla równowagi powstał film z pozytywnymi bohaterami, który u masowego odbiorcy przywróciłby wiarę w młode pokolenie........ Obawiam się tylko, że ktoś zada sobie zaraz pytanie- "Ale czy to się sprzeda"????????? No tak, bo przecież to, co dobre i piękne nie sprzedaje się tak dobrze, jak to,co złe i pełne negatywnych emocji...... Nie trzeba daleko szukać, wystarczy spojrzeć, czym wypełnione są pierwsze z brzegu wiadomości.......... Można mieć poczucie, że na świecie nie dzieje się nic dobrego...... A tak przecież nie jest............. I nigdy nie wolno o tym zapominać !!!!!!!!!!!!!!!!!
No i okazało się, że nie jest za późno, post przeczytałam i odpisuję na niego, z poślizgiem, ale jednak ;-). Podoba mi się to, co napisałeś. Absolutnie zgadzam się z tym, że na świecie jest zarówno zło, jak i dobro, czasem nawet niezwykle blisko siebie... Bywa, że przenikają się w jednym człowieku... Większość ludzi wypowiadających się na tym forum, traci dystans, nakręca się i widzi tylko jedną stronę medalu -Zło, dodatkowo patrzy jedynie przez pryzmat własnych, traumatycznych doświadczeń... A ja będę się upierać, że to jest spojrzenie zniekształcone i pozbawione obiektywizmu... Ja również u siebie w szkole każdego dnia widzę to, co dobre i piękne, ale niestety zła strona mocy też mnie dosięga... Wtedy staram się szukać rozwiązań problemów, działać... Czasem nie jest łatwo, ale nie poddaję się... Ja wierzę w ludzi i staram się dostrzegać w nich dobro... Dziękuję Ci za Twoją wypowiedź, która w moim odczuciu jest głosem rozsądku i obiektywizmu... Pozdrawiam serdecznie :-).
Niestety, ale takie zachowanie jest "normalne". Oczywiście nie aż w takim stopniu, ale jakieś sytuacje powiedzmy w szatni po wuefie, gdzie ktoś jest poniżany czy dochodzi do bójki są pewnie częste. Skora ja byłem świadkiem, jak grubszy chłopak jest atakowany przez kolegów w klasy w szatni (było to w podstawówce, więc co się musi dziać w gimnazjach), to gorsze rzeczy muszą się dziać gdzie indziej. Więc cała historia nie jest wyssana z palca i mogła się wydarzyć
Na świecie dzieją się zarówno złe, jak i dobre rzeczy, trudno z tym dyskutować... Staram się zachować równowagę i zdrowy rozsądek w postrzeganiu rzeczywistości szkolnej i nie tylko...
Widziałam ten film tylko raz, x lat temu, prawdopodobnie z okazji premiery i po dzisiejszy dzień pamiętam go bardzo wyraźnie. Raczej się nie pokuszę o powtórkę z rozrywki, bo film jest prawdziwym hardcorem, ale powinna być to obowiązkowa pozycja dla nauczycieli, a w następnej kolejności - dla dorastającej, często rozchwianej emocjonalnie, młodzieży. Pozdrawiam!
Ja film widziałam około 1,5 roku temu i także nie zamierzam do niego w najbliższym czasie powracać... Może kiedyś... Wspomnienia o nim odżywają za sprawą tego forum... Tak naprawdę obejrzenie tego obrazu było dla mnie traumą...
Obejrzałam, wysłuchałam... Na szczęście istnieje także inna rzeczywistość szkolna i cieszę się, że jej doświadczam każdego dnia...
uwierz, może trochę przerysowałam (rocznik 91) - gimnazjum, potem los się tak ułożył, że i do prywatnego LO chodziłam i tak też się złożyło, że zarówno chłopaki jak i dziewczyny mieli "ofiary" - w LO może nie fizycznie, ale i psychicznie potrafili dokopać...
W gimnazjum niestety i ja należałam, do grona "dokopujących" - ale w porę się opamiętałam, miałam pozycję to i obronić mogłam jak ktoś przekroczył granicę...bronić brzydszych, biedniejszych dziewczyn (które skończyły jako zadbane bankierki, hejterki - jako samotne matki z trójką dzieci) i grubszych chłopaków (też źle im się nie powiodło...a hejterzy siedzą pod blokami i sączą browar...), ale swoje musiałam odpokutować. Nie chcesz razem z nami się śmiać z nich? Jesteś taka sama? I wtedy trzeba było siłę (psychiczną i fizyczną) pokazać niestety...No cóż to już prawie 10 lat, szczęście, że na studiach nie ma patologii i nie trzeba jak zwierze udowadniać pozycji siłą (inteligencja jednak się przydaje, nie to, żebym się uważała, za jakąś ponadprzeciętną...ale piszesz po polsku - dasz radę z tymi debilami).
Nie wyobrażam sobie nie obronić słabszego, który z nie swojej winy jest obiektem kpin...
To nie chodzi o to, że ja nie zdaję sobie sprawy z tego, że istnieje ta "zła strona mocy"... Jest jednak i ta dobra, bez której świat byłby nieznośny ... Na niej chcę się koncentrować i to ją dostrzegać każdego dnia... Choć niestety, to co złe też do mnie dociera... Wtedy trzeba działać !!! Co do Ciebie, to z tego, co piszesz, przeszłaś długą drogę, do miejsca, w którym teraz jesteś... Cieszę się, że teraz możesz być sobą, nie musisz na siłę nic, nikomu udowadniać... To dobrze, że chcesz bronić słabszych, to jest ta właściwa droga... Oby tak dalej, powodzenia !!!
dzięki :)
Wiesz, faktycznie istnieje inna rzeczywistość, może to co teraz napisze zabrzmi trochę po nazistowsku, ale jestem za jakąś selekcją...To nie jest wina dzieci, że wzorce z domu/osiedla uskuteczniają w szkole, ale co z tym zrobisz? Na pewno większość jeśliby miała opiekę terapeuty itd. wyzwoliłaby się z tego bagna. Jednak parę % zostaje niereformowalnych, którzy po prost lubią przemoc...Nie wiem, nie jestem pedagogiem i nie mam o tym pojęcia ;)
Opisuję to na swoim przykładzie...są dzieci dobre, normalne, są "złe", ale jeśli im ktoś pomoże to się zmienią i są niestety ZŁE dzieci, które wyrosną na takich samych ludzi...ZŁYCH ludzi...
Pozdrawiam i zapraszam do polemiki, jeślibyś miała na to ochotę. Chętnie się czegoś od Ciebie nauczę ;)
Może nieskładnie to napisałam...pisząc "selekcja" miałam na myśli, że niektórzy wymagają większej opieki...Jako dziecko z patologii byłam szczęśliwa, że zajął się mną szkolny psycholog... ale musiałam zrobić coś złego, żeby ktoś się tym dzieckiem do cholery zainteresował...Wyszłam na ludzi, ale myślę, że można by wiele osób uratować i zaoszczędzić im traumy ze szkoły...co przekłada się na dorosłe życie.
Właśnie o to chodzi, aby pomóc jak największej liczbie dzieciaków, które wywodzą się z nieciekawego środowiska... Jestem zdania i głęboko w to wierzę, że jeśli wyciągnie się do nich rękę, to mają szansę być lepszymi ludźmi... Jednak jeśli nie zrobi się nic, pozostawi ich samych sobie, gdzie wiadomo, że w rodzinach nie mają żadnego wsparcia, wręcz przeciwnie-negatywne wzorce, to może być i pewnie będzie bardzo źle... Słowem, trzeba działać i w ten sposób walczyć ze ZŁEM !!! Nawet jeśli bywa ciężko, to warto... Pozdrawiam :-).
Zacznę od tego że dziś obejrzałem ten film.Wcześniej oglądałem filmy o podobnej tematyce, ogólnie lubię kino. Sam jestem już po technikum, mam 20 lat, praca, monotonia, takie tam. Przeczytałem cały ten wątek, cieszę się że po latach nadal "ainahn'a" się tutaj udziela :) Dodam teraz parę swoich refleksji, przemyśleń. Dobro i zło, tak to ciekawe, czy ktoś ktoś się przygląda takiemu zdarzeniu( mam na myśli gnębienie psychiczne czy fizyczne), ale nie reaguje, jest dobry czy zły? Każdy widzi to co chce widzieć, film nie przestawia tylko zło, trzeba w każdym filmie dostrzec też to co dobre, w końcu chłopak jeden drugiemu pomógł. Widocznie wyszli na koniec z założenia że zło można pokonać tylko złem. Podstawówka zleciała jakoś, dość fajnie u mnie, gimnazjum już nie było takie fajne, też czuję do dzisiaj że nie był to dobry okres, cieszę się że się skończyły te 3 lata gimnazjum, nie byłem bity nigdy. Ale parę(naście) słów czy uwag, wiecie, zapada w pamięci. Choćby to było zrobione tylko dla żartu. Tak tylko chwilowo. Ale w pamięci zapadło i dobrych rzeczy się nie pamięta, rozpoczęło ( wraz z innymi czynnikami) zdołowanie które trwa do dziś. Słowa czasami ranią bardziej niż czyny cielesne, brak pomocy. Zawsze byłem cichy, to i pomoc nie prosiłem, nauczyciele tez nic nie zauważali. A na pytania od rodziców " jak w szkole" zawsze jedna odpowiedź "dobrze". Piszesz ainahn że rozmawiasz, mam nadzieję że rozmawiasz tak szczerze, czujesz tą szczerość, docierasz do swoich podopiecznych, bo takie zwykłe gadanie jest nic nie warte, przemija w pamięci. Moja rodzina raczej normalna, ale rozmowy zawsze brakowało. Trzeba działać puki ktoś jest młody, potem latka lecą i można gadać wszystko, mało to pomocne. W każdym razie gimnazjum zleciało. Poszedłem do technikum tutaj już odmienna sytuacja. Ktoś wspomniał selekcja. Tutaj nastąpiła pewna selekcja, ci najmądrzejsi poszli do licka, średni do technikum, reszta do zawodówki ( bez urazy dla nikogo, można być zwykłym pracownikiem i zarazem świetnym człowiekiem ). Jakaś selekcja się dokonała i technikum będę wspominał bardzo pozytywnie. Do życia mnie wcale nie przygotowało, zawodu też nie dało, pewnie nie ukształtowało przyszłości, ale przynajmniej będę miał stamtąd dobre wspomnienia.Przez lata szkoły borykałem się z problemami które trwają do dziś, nikt ich nie zauważył, nauczyciele ani rodzice. Ogólnie czuję że lata po (naturalnie) podstawce są zmarnowane ( powiecie "ale technikum" odpowiem że poza dobrymi wspomnieniami nic mi nie da/dało) . W gimnazjum powinno się naturalnie próbować wszystkie nowego, nie znanego u mnie nic takiego nie było. A pytanie, czy ja sam jestem dobry, w szkole były różne sytuacje, sam nikomu nie pomogłem, sam z inicjatywą nie wychodziłem więc raczej jestem zły:) Łatwo po filmie powiedzieć: " Ha! ja wielki bohater, pomógł bym!" tak tak już to widzę, znieczulica jest, była i będzie. Czy nauczyciele są winni, jak już to w małym stopniu, rodzice, przede wszystkim rodzice powinni rozmawiać ze swoimi pociechami, rozumieć ich, pomagać. To oni są odpowiedzialni za wychowanie, nie nauczyciele. Nauczyciele też nie mogą być wszędzie, też mają swoje rodziny, swoje życie. Porażką jest jeśli nauczyciel ma lepszy kontakt z uczniem niż jego własni rodzice. No cóż, rozpisałem się, taki mój zbiór myśli. Szkoła minęła. W pracy lepiej nie jest. Aż chciało by się wrócić do czasów gimnazjum .. w końcu młody byłem.
Dziękuję Ci za Twoją wypowiedź, gdyż jest ona szerszym, nie tylko jednostronnym spojrzeniem na poruszany problem... Cieszę się bardzo, że zauważasz, iż za wychowanie dzieci powinni być odpowiedzialni głównie rodzice... Niestety wielu ludzi jest przekonana, że to właśnie szkoła, nauczyciele, większość (jeżeli nie całość) odpowiedzialności za tę sprawę powinna przejąć na siebie... Ja ze swojej perspektywy nauczyciela widzę to tak, że dzieci trafiają do szkoły już "jakieś", są ukształtowane przez konkretne środowisko rodzinne, powielają wzorce, których zostały nauczone... Z drugiej strony jednak uważam, że szkoła zdecydowanie powinna mieć swój znaczący wkład w wychowanie młodego człowieka, przekazywanie mu pewnych wartości... To jedno z jej najważniejszych zadań... Czasem naprawdę nie jest łatwo, ale ja jestem zdania, że trzeba się starać, nie można odpuszczać... Z reguły praca z dziećmi z tzw. "nieciekawego" środowiska jest trudniejsza, ale wierz mi, jeśli widać jakiejś jej efekty, postępy, to jest to źródłem ogromnej satysfakcji!!! Poza tym, wychodzę z założenia, że nie jest winą dzieci, że mają takich, a nie innych rodziców i w tej trudnej dla nich sytuacji, trzeba je wspierać, a nie pozostawiać samym sobie... Ale po latach pracy w szkole, z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że to w rodzinie jest ogromna siła i dzieci, niejednokrotnie bywają odbiciem swoich rodziców... Jeżeli chodzi o moje rozmowy z podopiecznymi, to robię wszystko, żeby one były szczere, przekładały się na konkretne działania, w przeciwnym razie nie miałyby żadnego sensu... W kwestii tego, co jest dobre, a co złe, to doprawdy bywa to bardzo skomplikowane... Bywają oczywiście sytuacje, zdarzenia, postawy jednoznacznie złe, jednak z drugiej strony w życiu jest sporo odcieni szarości i trudno kategorycznie stwierdzić, czy coś jest dobre, czy też złe... Zależy to od wielu czynników i czasem lepiej powstrzymać się od wydawania sądów na jakiś temat, jeśli nie ma się całościowego oglądu zaistniałej sytuacji... Pozdrawiam :-). P.S. Jeśli chciałbyś powrócić do gimnazjum, tylko ze względu na cofnięcie się w czasie o kilka lat, to nie warto, nadal jesteś młody ;-).
Jeśli właśnie w taki sposób odebrałaś ten film, to polecam "Zło" http://www.filmweb.pl/Zlo. Mnie rozłożył jeszcze bardziej.
Widziałam ten film... Spirala nienawiści nakręca się... Obraz na długo pozostaje w pamięci...
Film "Ondskan" / "Zło" chociaż jest trochę podobny, to jednak o wiele inny.
Po pierwsze dlatego, że w przeciwieństwie do "Naszej klasy" w filmie "Zło" tytułowy Erik miał możliwość w miarę honorowego pojedynku ze swoimi wrogami pod koniec filmu i ich zwyciężył, natomiast w filmie "Nasza klasa" ani główny bohater Joosep ani jego kolega Kaspar poza sceną finałową nie mieli praktycznie możliwości stoczenia z wrogami honorowego pojedynku 1 vs 1 czy choćby nawet 1 vs 2.
Weźmy pod uwagę choćby scenę na szkolnym korytarzu kiedy Joosep zostaje zaatakowany - kiedy Kaspar chciał mu pomóc przytrzymało go przy ścianie korytarza chyba 4 lub 5 kolesi, a jak wiadomo "Nec Hercules contra plures".
Po drugie różnica między filmem "Ondskan" / "Zło", a filmem "Nasza klasa" polega na tym, że w tym pierwszym filmem obaj prześladowani bohaterowie pod koniec filmu uzyskują zwycięstwo nad wszystkimi wrogami.
W filmie "Nasza klasa" zwycięstwo jest tylko pozorne, bo co z tego, że ich prześladowcy giną jeśli jeden z bohaterów później popełnia samobójstwo, a drugi zapewne zostaje aresztowany przez policję i trafia do więzienia.
Dużo zostało napisane, więc cóż można dodać.
Może na początek zaznaczę, że ja również na swoje nieszczęście (a może szczęście, bo teraz nie mam różowych okularów na oczach) doświadczyłem dręczenia przez rówieśników niemal na każdym etapie swojego życia.
W trakcie oglądania filmu, zastanawiałem się jak mogłem to znieść i dlaczego sobie nie potrafiłem poradzić - po latach jest się jednak dużo mądrzejszym.
Opiszę może pokrótce kilka sytuacji. Mam nadzieję, że każdy, kto to przeczyta, wyniesie z tego coś dla siebie i spróbuje zmienić smutną otaczającą nas rzeczywistość. Proszę przy tym, aby autorka tego wątku nie pisała ponownie o dobru i złu, nie przesyłała pozdrowień i nie dzieliła się spostrzeżeniami o generalizowaniu. To by było wtórne. Doskonale wiem, że istnieje dobro i zło i sam się nie zgadzam z generalizowaniem.
SZKOŁA PODSTAWOWA:
- wymuszanie pieniędzy na przerwie pod sklepikiem szkolnym. Byłem zarówno świadkiem jak i ofiarą takiego traktowania,
- spuszczenie wody w toalecie przez uczniów 8. klasy (ja byłem wtedy w klasie 2.) - do tej pory nie mam pojęcia dlaczego oni to zrobili, skoro ja nawet ich nie znałem a oni mnie,
- dziewczyna z klasy 8. pluje do dzbanka z napojem na stołówce szkolnej, w której ja byłem tzw. dyżurnym. Byłem wtedy w klasie 2. albo 3. i powiedziałem o całej sytuacji nauczycielce, która strofowała słownie uczennicę. Ktoś może teraz mi zarzuci, że jestem donosicielem, czy kimś tam. Nikt chyba jednak nie chciałby się napić takiego soku i zachęcam każdego do reagowania w takich sytuacjach. Oczywiście po skończeniu zajęć, owa dziewczyna czekała na małego, biednego chłopaka. Podniosła mnie do góry za szyję i powiedziała mniej więcej te słowa: ,,i co gówniarzu? Jeżeli jeszcze raz tak zrobisz, to urządzę Ciebie tak, że Cię własna matka nie pozna".
- oplucie kurtki w szatni - po skończonych zajęciach miałem niemiłą okazję wracać do domu z oplutą kurtką w rękach. Zastanawiająca była przy tym reakcja mojego taty, który przeżył najwidoczniej zawód przez słabego syna i musiał odreagować na nim swoje niezadowolenie. Tak. Takie rzeczy również się dzieją. Widać to również w filmie, którego dotyczy ten wątek. Nie dość, że reakcje nauczycieli są jakie są lub nie ma ich wcale (o tym kilka słów później), to jeszcze rodzic i jego karygodne zachowanie. Piszę to dlatego, żeby wyrazić swoje wsparcie dla osób, które doświadczyły lub doświadczają przemocy. Nie bójcie się i pamiętajcie, że warto rozmawiać. Mów o tym co przeżywasz każdemu, aż znajdziesz kogoś, kto Ci pomoże.
GIMNAZJUM:
- spotkanie solo pod szkołą? To rzeczy na porządku dziennym, ale warto o nich pisać, żeby uświadomić fakt ich istnienia, a także im zapobiegać. Osobiście kilkakrotnie miałem okazję wyjść przed szkołę, pod którą sterczało stado nieujarzmionych, głupich, niedojrzałych nastolatków. Niektórzy czekali, żeby zadawać ciosy, inni żeby popatrzeć, bo to przecież takie ciekawe. Obecnie tego typu sytuacje uzupełnione są o mnogość wyciągniętego sprzętu elektronicznego, bo przecież trzeba to wszystko nagrać i później się z tego śmiać, chwalić, wrzucać do sieci, ,,lajkować". Ta era szczęśliwie mnie ominęła.
Kilka słów na temat reakcji innych uczniów i nauczycieli:
Jeżeli chodzi o uczniów - niemal zawsze bezmyślnie powtarzają oni ten sam schemat. Patrzeć, być cicho, śmiać się lub płakać i mówić po cichu (chyba do samego siebie, żeby ktoś przestał). Niestety prawie wcale nie ma jednostki odważnej, która przeciwstawia się tym schematom i broni ofiary.
Nauczyciele? Cóż można powiedzieć. Uczniowie czasów PRL kojarzą sytuacje bicia linijką po rękach i takie tam drobne sprawy. Było to oczywiście niczym innym, jak ,,uczeniem" przemocy zamiast jej zapobieganiem. Pokazywało się w ten sposób, że nie można inaczej reagować na przemoc, jak również przemoc stosując. Po latach troszkę się to zmieniło. Nie wiem jak jest obecnie, ale podejrzewam, że moje wspomnienia oddają aktualny obraz sytuacji. Niektórzy nauczyciele, szczególnie wychowania fizycznego (tak było w moim przypadku) wyrażają otwartą pogardę dla słabeuszy, śmieją się, itp.
W większości reakcja na przemoc, stosowaną przez dzieci i młodzież, polega na ,,podajcie sobie ręce na zgodę". Czy to jest aby na pewno reakcja godna pedagoga? Wysilcie proszę mózgi i zróbcie coś więcej. Może pogadanka w klasie, rozmowa indywidualna z każdym uczniem? Po co jest godzina wychowawcza? Żeby nadrobić zaległości z innego przedmiotu (,,zróbmy dzisiaj matematykę", albo ,,porysujcie sobie coś dzieci")
Wczoraj (1.05.2015 r.) miałem niebywałą okazję utwierdzenia się w tym, że świat, w którym żyjemy, jest miejscem, gdzie w dzień Święta Pracy trzeba się koniecznie napić. Warszawska starówka była pełna pijanych ludzi, wymiotujących w rynsztokach, wiele z nich to ludzie bardzo młodzi. Kolejki pod każdym otwartym sklepem, a lista zakupów ta sama: ,,czteropak Tyskiego proszę", ,,poproszę setkę", ,,0,7 Wyborowej proszę, dwa soczki i dwa kubeczki plastikowe jakieś".
Spacerując po osiedlu Bródno natrafiłem na trzech młodych, nastoletnich, chłopaków. Żałuję, że w żaden sposób nie zareagowałem - chodzi o rozmowę z tymi młodymi ludźmi, przyszłością naszego kraju - na ich palenie czegoś, co papierosami nie było. Zapach unosił się kilka metrów od nich, a oni piwko w ręku i dymki puszczają.
PODSUMOWUJĄC:
Proszę wszystkich, aby nie pozostawali obojętni na przemoc i reagowali. Zmieniajmy otaczający nasz świat, który nie jest najpiękniejszy.
Zgodnie z życzeniem autorka tego wątku nie będzie pisała o dobru i złu, o generalizowaniu i nie będzie pozdrawiać, ale... zdecydowanie nie zgodzi się z tym, że w każdym przypadku godzina wychowawcza polega na nadrabianiu zaległości z przedmiotu, bądź innej czynności zastępczej... Na swoim przykładzie mogę potwierdzić, że może to wyglądać zupełnie inaczej... Sama zdecydowanie stoję po stronie rozwiązywania zaistniałych problemów na bieżąco, dyskutowania na ich temat, szukania rozwiązań... Tak właśnie postępuję w swojej codziennej pracy... Oczywistym jest również dla mnie fakt, że sposobem na walkę z przemocą, zdecydowanie nie jest przemoc...Choć dla mnie jest to bezdyskusyjne, dla niektórych dzieci już niekoniecznie i trzeba nad tym codziennie pracować... Łatwo nie jest, ale zdecydowanie warto... Czasem warto być bardziej powściągliwym w ocenach innych ludzi, grup społecznych... Nadmienię również, że szczerze współczuję traumatycznych przeżyć z czasów szkolnych i braku szczęścia do ludzi, którzy w konstruktywny sposób potrafiliby rozwiązać zaistniałą sytuację... Zdecydowanie zgadzam się również z apelem, aby nie pozostawać obojętnym i reagować na wszelkie przejawy przemocy...