PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=187676}
7,4 21 tys. ocen
7,4 10 1 21386
7,6 48 krytyków
Nebraska
powrót do forum filmu Nebraska


"Nebraskę" obejrzałem w ramach remanentu po ubiegłorocznych Oscarach. Nie spodziewałem się zbyt wiele po tym kameralnym dramacie. W zasadzie nie mam nic przeciwko filmom czarno – białym, ale – jak sobie właśnie uświadomiłem - mimowolnie zakładam, że taka ekstrawagancja przystoi mistrzom kina, jak Woody Allen, Jim Jarmusch czy Michaael Haneke, a nie twórcom znacznie mniej renomowanym, jak Aleksander Payne. Tymczasem film zaskoczył mnie zdecydowanie pozytywnie.

Chyba jego najmocniejszą stroną jest aktorstwo, w dodatku na wszystkich planach. Kapitalny okazuje się wiekowy Bruce Dern jako Woody Grant. Niechlujny starzec na granicy demencji, tracący pamięć i sprawność, ale z pewnością nie godność. Dzielnie sekunduje mu zupełnie mi nieznany Will Forte jako poczciwy, pierdołowaty syn, wiozący ojca po ubzduraną , iluzoryczną nagrodę. Na drugim planie też jest ciekawie. Odwiedziny u kuzynów – rednecków to jedne z najzabawniejszych momentów filmu. Poznajemy dwóch grubych, rozpartych przed telewizorem małomiasteczkowych nieudaczników i leserów, którzy mają się za nie lada cwaniaków. Ale mniej więcej od połowy filmu "kradnie show" pani Grant, grana przez June Squibb (rocznik 1929!).

Początkowo widzimy ją jedynie jako zrzędliwą staruszkę, narzekającą na wszystko i wszystkich, z niesfornym mężem – sklerotykiem na czele. W późniejszych sekwencjach pani Grant urasta do roli najciekawszej postaci w całym towarzystwie, ironicznej i pyskatej ponad wszelka miarę . Np. na miejscowym cmentarzu, gdzie wspomina znajomych sprzed lat, nie waha się wypomnieć nieżyjącemu absztyfikantowi nudziarstwa - w scenie, którą po prostu trzeba zobaczyć.

Świetnie zostali sportretowani mieszkańcy miasteczka, do którego po latach wraca Woody jako rzekomy milioner. Początkowy entuzjazm i pozorowana życzliwość stopniowo ustępują miejsca chciwości i roszczeniowości. Nawet dawny wspólnik, wydawałoby się, porządny gość, też okazuje się świnią. Tonacja filmu nie jest jednak mroczna. Właściwie nazwałbym "Nebraskę" komedio – dramatem. Niepoprawnym, mądrym i pobudzającym do refleksji. Przy tym wszystkim jest to też "road movie", z zaskakująco efektownymi, choć czarno – białymi widokami bezdroży Środkowego Zachodu USA. No i ta perfekcyjnie dobrana muzyka, zupełnie jakby stworzył ją Ry Cooder. Jestem pewien, że gdyby wspomniani przeze mnie wcześniej reżyserzy połączyli któregoś dnia siły, mógłby powstać film bardzo podobny do "Nebraski".

Więcej moich recenzji na blogu: http://nowerekomendacje.blogspot.com/