Pomysł nawet niezły, ale wykonanie kiepskie. Generalnie wszyscy aktorzy zagrali ok poza głównym bohaterem - Charlie Sheen jest fatalny. Cały czas ma ten sam niby to przerażony wyraz twarzy, który do większości scen w ogóle nie pasuje. Mówi jak potłuczony, tak że praktycznie każdy aktor wygłaszający nawet krótką kwestię (w tym nawet pielęgniarka w zakładzie dla psychicznych) reprezentuje w porównaniu z Sheen'em niedościgniony dla niego wysoki poziom gry aktorskiej. Przecież to nie jest taki zły aktor - ja nie wiem co mu się stało w tym filmie. Też 'niezły' jest ten kapitan z policji wygłaszający monolog o ciężkiej robocie policjanta do której przeznaczył ich sam Bóg :))) Nie można się nie śmiać w tym momencie. I do tego oni obaj mają te zbolałe miny :) Dobrze, że ten drugi chociaż mało się pojawia i umiera. Wywaliłabym ich obydwu.
Dziwne to jest. Film mógłby się udać, a się nie udał. Dziwne, że brnęli tak z tym Sheen'em zamiast się połapać, że on tegonie potrafi.
I jeszcze kiepska muzyka, a to jednak też bardzo ważna sprawa zwłaszcza w filmach o psychopatach. Jak dla mnie najwyżej 4/10