Arcydzieło obrazu. Film pełen odniesień i metafor przesiakniety kontrastem scen. Reżyser bawi się kolorem przygotowując widza na kolejne sceny a te bez wyjątku są przemyślane pod każdym względem. Kolor, scenografia, dialogi- nic nie jest zestawione samemu sobie. Majstersztyk w pełnej krasie. Film tylko dla wrażliwych obcujacych ze sztuka mających minimalne znaczenie odniesień koloru i konceptu scen. Fabuła w tym filmie jest jedynie przyprawą która nadaje niepowtarzalny smak potrawie. Pełno w nim symboliki i odniesień.
Trojkaty, kult ciala, kolor, kontrast -to tylko kilka kluczy do zrozumienia tego filmu dla mniej rozgarnietych.
Właściwie to każda ze scen mógłbym rozbierać na czynniki pierwsze i wciąż czegoś bym nie dopowiedział.
Dawno nie oglądałem czegoś tak dobrego.