Chociaż lepiej nie mówić mamie, że powstał "czarny remake" kultowego filmu z Christiną Applegate, w końcu i tak oryginał będzie najlepszy, tym bardziej, że nowej wersji doczekał się dopiero po 33 latach. Całościowo obraz jednak nie jest zły, o ile oczywiście przebolejemy dowcipy z rasizmu w wykonaniu czarnych, co dzisiaj "pachnie" równie inaczej jak "dowcipy o gejach i pedofilii" w latach 80-tych i 90-tych.

Film ze względu na panią Sturak, która lata ze spluwą, tresując młodzież (praktykę zdobywała, oglądając filmy z Madeą), dzieci, które mają odjazdy po ziole oraz seksualne aluzje otrzymał kategorię R i w sumie ok - bo tym samym, pozostałby "ni psem, ni wydrą", czyli degradującym filmem dla młodzieży. Docelową widownią zatem zostają stare pryki, chowane na oryginale z 1991 roku. Dla nich też jest parę smaczków - gościnne występy epizodyczne bohaterów z pierwszej wersji, ale to chyba jednak za mało. Film powtarza epizod za epizodem, jest 1:1 lustrzanką filmu A.D. 1991. To może stanowić wadę, albo i zaletę. Jak, kto woli.

Twórcy chyba mieli świadomość, że tworzą film, na który nikt nie czeka, albowiem zwiastuna doczekał się dopiero moment przed premierą. Dzisiaj krąży po sieci, choć żaden oficjalny streaming w Polsce nie jest nim szerzej zainteresowany.

Ode mnie 7/10, bo odświeżyłem sobie po nim wersję z Applegate, porównując poszczególne sceny i wątki. Król może być tylko jeden, a jako, że spodziewałem się koszmarnego remake'a, otrzymałem coś na tyle poprawnego, że nawet się miło rozczarowałem. Naprawdę da się obejrzeć, choć pozostaje pytanie po co uaktualniać coś, co same w sobie po prostu było dobre?

Pozdrawiam.