Po seansie tego filmu nie byłem ani zaskoczony, ani rozczarowany. Wiedziałem, że od tego reżysera można spodziewać się na pewno porządnego horroru, a jak wyszło z giallo? Nie mam jeszcze zbyt dużego rozeznania w tym gatunku, ale przyznam, że powstał solidny film, z atmosferą tajemniczości (choć nie aż taką jak w późniejszych filmach Fulciego), przyzwoitą grą aktorską, ciekawą fabułą i jeszcze ciekawszym rozwiązaniem całej zagadki kryminalistycznej. Dużym plusem jest na pewno muzyka, raz budząca grozę i niepokój, raz rozluźniająca atmosferę a jeszcze innym razem zaskakująco kontrastująca z obrazem. Nie jest to jednak mieszanka niespójna a sposób użycia muzyki jest przemyślany. Szkoda, że jest troszkę mało horroru, mało efektów gore (a te z końcówki, gdy pastor spada w przepaść są niefajne i psują nieco wizerunek filmu). Sceny mordów często są niekiedy ukryte przed widzem. Historia sama w sobie jednak ciekawa i film jest solidny. Moja ocena: 7/10.
Dla mnie ten film był miłym zaskoczeniem, spodziewałem się że będzie gorzej, a było naprawdę bardzo dobrze, z giallo Lucjana polecam Ci jeszcze Siedem Czarnych Nut i Nowojorskiego Rozpruwacza, które też trzymają niezły poziom.