Sennym miasteczkiem gdzieś we Włoszech wstrząsa seria brutalnych morderstw dzieci. Policja nieudolnie tropi sprawcę, powiększając tylko liczbę podejrzanych. A nowych ciał wciąż przybywa, przerażona społeczność miasta niedługo sama zapragnie wymierzyć sprawiedliwość domniemanym mordercom...
Za ten film zabierałem się zdecydowanie za długo. Niestety lekko rozczarowało mnie tempo akcji - zbyt rozwleczone, za dużo tu rozmyślań policjantów i innych trzecioplanowych postaci. Nie zachwyca też strona wizualna. Brak tu kolorów Argento, nie ma wysmakowania Bavy czy młodszego Bazzoniego. Do konkurencji w giallo więc Fulciemu zdecydowanie daleko. Same sceny morderstw (ukazane chyba tylko dwie) także nie wywołują większego wrażenia. Na szczęście jest tu scena, która nieco wynagradza poprzednie mankamenty filmu - mianowicie moment biczowania łańcuchem (!) Florindy Bolkan, grającej tu pewną obłąkaną znachorkę, która nagle znajduje się w kręgu podejrzanych. Jest dużo krzyku, napięcia, a krwawe efekty tej "kary" prezentują się naprawdę dobrze. Na plus także ścieżka dźwiękowa, świetna właściwie w całym filmie oraz obsada - wspomniana już Florinda, Barbara Bouchet i Marc Porel w roli przystojnego księdza. Rozwiązanie fabularnej zagadki może co poniektórych zaskoczyć, choć sama kulminacja nie wywołuje większych emocji. Wolę inne przykłady włoskich dań, choć "Nie torturuj kaczuszki" nie było najgorsze. 6/10.