Film ten oglądałem w okresie, gdy byłem pochłonięty lekturą książki Remarque'a, "Czas życia, czas śmierci". Opowiada ona o niemieckim żołnierzu, który poszukuje swoich rodziców w zniszczonym przez alianckie naloty mieście. Dlatego dzieło Rosselliniego mogłem potraktować jako swego rodzaju ilustrację do tej książki, zwiększjącą jej emocjonalny odbiór.
Polecam film Rosselliniego, jak i powiesć Remarqu'a, jako świadectwa okropności czasów, w jakich przyszło żyć bohterom obu tych dzieł
Chodzi o to, choć dwa lata minęły od twojego wpisu to może juz "po ptokach", ale świadectwem cierpienia czasu II Wojny Światowej Niemcy to mągą być w dwudziestej kolejności, co najwyżej.
Wiem o co mu chodziło, ale nie wiem zarazem, co ma na celu przeciwstawianie cierpienia narodu z przejściami konkretnego bohatera w konkretnej sytuacji, na tle wydarzeń, z którymi nie chciałby mieć on za cholerę do czynienia. Bo sztuka, zwłaszcza ta dobra, dotyka spraw jednostki, a nie ogółu. Poza tym, takie podejście, że wszyscy Niemcy byli źli, a wszyscy Polacy dobrzy, to straszne uproszczenie, którego wypadałoby się wystrzegać. I w żadnym wypadku nie bronię tu Niemców, jako winnych rozpętania wojennego piekła, ale nie o to u Remarqua, ani w powyższym filmie chodzi.
Dokładnie. To dziecko - i szereg innych Niemców utylizowanych w obozach, bo nie zgadzali się z NSDAP - nie odpowiada za to, co zrobili światu naziści.
Naziści to taka nowomowa Niemców, którzy nie potrafią pogodzić się z rzeczywistością. Kiedy wychodzi gra komputerowa lub film z wątkiem II wojny światowej, zanim trafi do dystrybucji w Niemczech, cenzuruje się wszelkie użycia słowa "Niemcy" i zmienia na "naziści". Czasami nawet posuwają się do cenzury słowa "naziści" i zmieniają na "reżim" oraz zamazują flagi III Rzeszy, ale to naprawdę rzadko. W analogicznych przypadkach ograniczenie wiekowe idzie mocno w górę.
Oczywiście nie dotyczy to takich paszkwili jak "Nasze matki, nasi ojcowie", które prezentują jedyną słuszną wersję historii.
Akurat ,,Czas życia i czas śmierci" Remarque'a jest tym dziełem, które bezkompromisowo rozlicza się z nazizmem. Choć cierpienie Niemców również jest w tej książce widoczne, to główny bohater niemal przez całą narrację rozważna kwestię niemieckiej odpowiedzialności za zbrodnie wojenne. Książkę ten napisał autor znienawidzony w III Rzeszy, który tworzył na emigracji w Szwajcarii i USA. ,,Czas życia i śmierci" to powieść wybitna, zupełnie odmienna od literatury lat 40. i 50., która wówczas pojawiała się w Niemczech.
Ty k_kozlowski to lepiej poczytaj jak ci twoi bezgranicznie dobrzy i prawi alianci pałkami i kolbami karabinów zapędzali mężczyzn, kobiety i dzieci z obywatelstwem radzieckim, którzy to schronili się przed rzeźnikami z NKWD na zachodzie Europy, do wagonów które wiozły ich prosto do Magadanu na Kołymie,jeśli mieli szczęście i nie zostali zmasakrowani jak króliki jeszcze w radzieckiej strefie okupacyjnej. I weź pod uwagę, że bycie Niemcem czy germanofilem nie oznacza automatycznie bycie nazistą czy zbrodniarzem wojennym.