nawet zekranizowane życie można spieprzyć. Historia poruszająca, jak najbardziej, film nie. Naomi Watts w moim
mniemaniu była sztuczna i plastikowa razem ze swoimi emocjami.
Fakt ale tu chodzi o sam sens filmu. Przekazanie, że jednak im się udało. Coś niemożliwego bo większość ludzi zginęła, straciła rodziny, czasem części ciała a oni mimo to, że była ich piątka przetrwali cali. Takie wydarzenie zbliża ludzi a żaden z nas nie chciałby znaleźć się na ich miejscu i żaden aktor nie odzwierciedli uczuć, emocji, strachu jaki nimi wtedy panował.
No i właśnie, na szczęście każdy ma prawo do własnego zdania i dzięki temu życie nie jest nudne :)
Popieram. Jak już gdzieś pisałam - może banału i oceany egzaltacji. A wszystko to można by ostatecznie przełknąć, gdyby nie było trywializacją tej niesamowitej tragedii. Gdy czytam, że ludzie na tym filmie płaczą, to się głęboko nad sobą zaczynam zastanawiać;) Dla mnie to było tak plastikowe, tak momentami płaskie, momentami przesadnie teatralne, że żal mi było wyłącznie straconego czasu. Wszystkich żywo zainteresowanych tą tragedią odsyłam do dokumentu, który znajduje się na yt (zapisy z kamer etc.).