Najlepsze sceny w filmie to według mnie te, w których czarny charakter grany przez Horsta Franka obserwuje walki na haki (słowo "haki" nie do końca pasuje do określenia tych przedmiotów). Generalnie "Odia il prossimo tuo" to mieszanka różnych spaghetti motywów. Na początku ginie Bill Dakota. Jest to sugestywna sekwencja, bowiem nikt z mieszkańców miasta nie chciał mu pomóc. Następnie okazuje się, iż zabity miał mapę prowadzącą do skarbu. Przejmują ją dwaj złoczyńcy ale na scenę wkracza brat Dakoty. Sama historia jest w porządku, choć dialogi są raczej kiepskie. Dużo tutaj mordobicia i zdrad. Od strony realizacji nie mogę się do niczego przyczepić. Muzyka także jest dobra i pasuje do rozgrywających się wydarzeń. Niestety Spiros Focas w roli głównej wypadł bezbarwnie, zabrakło mu charyzmy. Horst Frank oraz George Eastman stanowili tu naprawdę udaną parę. Szczególnie ten pierwszy przekonał mnie bardziej niż w "Viva Django". Samo zakończenie jest bardzo nietypowe, tak na poczekaniu nie przypominam sobie spaga, w którym było takie rozwiązanie. Uważam, że to jeden z lepszych westernów wyreżyserowanych przez Ferdinando Baldiego.