Tak sobie nazwałem tę produkcję psychologiczno-sądową z uzależniona panią mecenas w roli głównej. Co tu robił Nolte? Chyba mała emerytura. Kate wolę z kolei w "Underworld". Nie jest to film zły, ale nie jest też smaczny. Coś jak kiełbasa z mięsa rozdrobnionego mechanicznie.