Pierwszy od siedmiu lat film Gilliam i od razu reżyser wprowadza nas na znane wody. Widzieliśmy to już chociażby w "The Adventures of Baron Münchhausen". Film, oparty na baśniach braci Grimm, przepełniony jest spektakularnymi obrazami, przesiąkniętymi pięknem, obezwładniającymi magią. Gilliam żongluje germańskimi podaniami, tworząc z nich zapierającą w dech wizję, szaloną, dziwaczną, a jednocześnie wciągającą, a miejscami i bardzo zabawną. Niestety w tej zabawie zaginął bajkowy klimat, zamiast tego mocno odczuwalny jest filmowy postmodernizm w aluzjach i zabawach konwenansami. Nie jest to wadą, choć chciałoby się , żeby reżyser z tak żywą wyobraźnią postarał się o nieco więcej mitu w swym filmie. Problemem jest pewne niedopracowanie materiału. Miejscami przydługi, w innych miejscach zaś wyraźnie czuć rękę montażysty, co wprowadza skróty myślowe (zapewne rozwiązane na wydaniu DVD w sekcji "sceny usunięte").
Szczerze mówiąc najsłabiej w tym wszystkim wypada główna para aktorska: Ledger i Damon. Jakby byli za mali duchem na tak barokowo bogate w detale widowisko, jakby zginęli w tłumie dodatków, niemalże niezauważalni na tle scenografii.