temat znany od wiekow, moze oprocz zakonczenia...Film niezly sam w sobie, choc
lekko irytujacy, a przynajmniej dla mnie. Kobieta "domowa", bez zadnych zainteresowan i trosk,
wiodaca spokojne, lekko pachnace nuda zycie, majaca niezlego i chyba wciaz pociagajacego ja?
meza, spotyka czarujacego usmiechem lovelasa... Ow niczym jej nie imponuje, ani nie ma
niczego do zaoferowania, oprocz zwierzecej kopulacji na klatce schodowej, albo w toalecie baru,
do ktorej w kazdej chwili, moze wejsc jedna z towarzyszacych jej kolezanek...Nota bene, scena
pasujaca bardziej do fantazji starej panny, albo plonacej rumiencem, czytelniczki "50-ciu twarzy
Greya", marzacej o tym, zeby ktos, choc raz, wzial ja jak suke. Coz, moze to temat po prostu nie
dla mnie, prawdopodobnie dlatego, ze moj zwiazek, od 12 lat jest dla mnie idealny, ukochany
mlody, przystojny i nieprzerwanie zniewalajacy, a ja- nie mam problemow z emocjami, ani tez z
wyborami. W dodatku mezczyzni, majacy do zaoferowania tylko wyglad, jedyne na co mogli liczyc,
to wywolac moj usmiech, z domieszka ironii, przyprawiony pikantna nuta dymu papierosowego,
jesli delikwent byl wyjatkowo natarczywy :-)
Gere, w roli meza, walczacego o zainteresowanie zony, chwilami wzbudza zal ( scena w wannie),
a czasem zdziwienie, kiedy zawinietego w dywan kochanka, wynosi w bialy dzien do bagaznika,
wczesniej wyrzucajac go, mocno ponad glowa, do szczeliny w zatrzasnietej windzie ( biorac pod
uwage, ze lovelas byl slusznej postury, razem z plaszczem, ksiazkami i dywanem, troche wazyl ;-)
Film do obejrzenia, ale brak znajomosci owego, niczego nie zmieni. Mezczyzn holdujacym teorii,
ze kobieta mysli macica, tylko utwierdzi w przekonaniu...Byc moze pozycja obowiazkowa dla
kobiet, ktore akurat znajduja sie w podobnej sytuacji jak bohaterka i owy seans bedzie
przyslowiowa kropka nad "i" do chwili refleksji. Nawet nie ze strachu przed filmowym
zakonczeniem, ale poki jeszcze nie jest za pozno...