"Niezniszczali 4" wbrew kształtującej się obecnie opinii nie są tak słabym filmem. To zwykły średniak za równo na tle aktualnych filmów akcji jak i tych z lat świetności swoich gwiazd. Najbardziej boli niewykorzystana szansa. Każdy daje z siebie wymagane minimum i nic ponad to. Stallone kontynuuje rolę dziadka dobrej rady z "Creeda". Statham kopie wszystkich jak w każdym innym filmie. Megan Fox miała ładnie wyglądać i wygląda. Niestety z karabinem w ręku lub scenach akcji zupełnie się nie odnajduje. Nazwisko Ludgrena jest w napisach i to tyle co zrobił słynny Szwed. Couture do znudzenia powtarza żart o swoich kalafiorach. 50 Cent po prostu jest, a Scipio lepiej jakby nie było. Scenarzyści nie wysilili się na nic ponad schemat fabuły z lat 80 XX wieku. Nie jest to dużo, ale na średni/dobry film akcji wystarcza. W rękach bardziej utalentowanego reżysera mogłoby być więcej. Niestety takim na pewno nie jest Scott Waugh. Tam gdzie mógł coś popsuć popsuł. Statham ma spinę z Jaa zróbmy cięcie po co mają się bić. Uawis jest głównym antagonistą, najlepiej niech się nie bije. Szkoda. Chad Stahelski z "Johna Wicka" zrobił jedną z najbardziej dochodowych serii Hollywood. Gareth Evans z marnego miliona zrobił "Raid". Sam Hargrave wyciska siódme poty z Hemswota w "Tyler Take". Tymczasem Scott Waugh marnuje kolejną markę po "Need for speed" i Jackie Chanie.