Supermana nie trzeba nikomu przedstawiać - niemal nieśmiertelny i wszechpotężny syn
Kryptonu, który niczym Prometeusz postanowił poświęcić się dla ludzkości, aczkolwiek w
nieco inny sposób i ze znacznie lepszym dla swego żołądka efektem. Ten niemal boski
heros doczekał się swojego filmowego pomnika.

Daleko mi do bycia fanem Supermana - jak dla mnie ma zbyt wiele fantastycznych mocy i
zbyt fantazyjnych przeciwników. Równie fantazyjna zresztą jest też jego codzienność (po
kwiatki dla bliskich raczej nie latacie do obcych układów słonecznych, a Waszym
zwierzątkiem nie jest pożeracz słońc). I tę stronę Supermana "All-Star ..." nam
przedstawia. Do tego mamy też Lexa Luthora, który ze sporą biegłością knuje
nieziemskie plany znajdując przy tym nieziemskich sojuszników tylko dlatego, że sama
obecność Supermana zbyt upadla ludzkość (a przy tym i jego samego). Dodając do tego
postać Lois Lane i obecność Superwoman i kilka innych smaczków satysfakcja fanów
powinna być gwarantowana.

Powierzchowność wątków bije jednak po oczach. Po pierwsze jest ich sporo -
rywalizacja o rękę Lois, Kryptończycy domagający się należnej pozycji oraz Lex Luthor w
jednym ledwo godzinnym filmie. Każdy z nich stanowi wątek osobny i wypływa jeden po
drugim, bez oporu przechodząc od jednego tematu do drugiego. Poza tym w tej animacji
- pomimo początkowej informacji że Superman umiera - główny bohater jest właściwie
pozbawiony zagrożeń (kryptonit, czy czerwone słońce nie zrobią na nim wielkiego
wrażenia). Przez to uzyskujemy obraz posągowego bohatera - prawego, zaradnego,
bystrego, opiekuńczego, niezłomnego, wielkiego 24 godziny na dobę i nawet przez sen.
Wykuty w marmurze, pokryty połyskliwym lakierem i grupami amonowymi ptasiego
pochodzenia ideał.

Pochwała należy się za jakość animacji. Ładna kreska, ciekawe obrazy oraz starannie
narysowane postacie. Dzięki temu seans z "Niezwyciężonym Supermanem" należy do
przyjemnych.

"All-star Superman" pomimo swoich wad jest nie lada gratką dla fanów komiksowego
herosa. Ładna, fantazyjna opowieść przypominająca nieco antyczne mity, tylko
pozbawiona krwi i przyprawiona w technobełkot. Do kompletu rezolutna Lois jako
najlepsza postać filmu.
2/5