Mimo, że to film o Bondzie to nie jest zaliczany do cyklu, gdyż powstał jako konkurencja (walczył o widzów z "Ośmiorniczką" i przegrał). Największą zaletą tego filmu jest Sean Connery (zresztą producenci liczyli na to, że to właśnie Szkot przyciągnie widzów). Jednak charakteryzacja jest na słabym poziomie, Sean ma też nie najlepiej dobraną peruke. Wszystko to sprawia, że wygląda dziwnie, nienaturalnie a nawet komicznie. Drugi błąd twórców to zdecydowanie się na remake "Operacji Piorun" zamiast stworzyć oryginalny scenariusz. Pierwowzór to jeden z najlepszych bondów (ulubiony Connery,ego), ma świetne efekty specjalne i za 16 lat dzielących premiery obu obrazów "Operacja Piorun" nie postarzała się tak bardzo aby remake mógł w znaczny sposób przewyższać pod względem technicznym pierwowzór. Bardziej postarzał się Connery co twórcy filmu mogli wykorzystać. Można było zrobić film o podstarzałym Bondzie, który powoli myśli o emeryturze. A tutaj wszystko jest niby jak zawsze w bondach tylko jakoś niespecjalnie wyszło. Podsumowując, ten film przegrał zarówno z "Ośmiorniczką" jak i przegrywa artystycznie z "Operacją Piorun". Mimo to nie jest najgorszy i warto obejrzeć.
Jemes BOND to jemes bonds a nie zadna konkurencja dla ośmiorniczki albo replika operacji piorun..tą są kolejne przygody o agencie 007 tylko im pomysłu na dobry scenariusz zabrakło