Zamiast ganiać za facetami po pracy mogla robic to własnie całkiem otwarcie w ramach pracy. Oszczędziłaby sporo czasu i energii przy wyborze kochanków- sami by się zgłaszali, a przy tym rozwiązało problemy ze znalezieniem pracy i utrzymaniem się. Standard życia miałaby wyższy, różnorodność doznań większą, a przy tym ten powab owocu zakazanego który wydaje sie ją kręcic. Same plusy, i logiczny wybór polegający na spieniężeniu zainteresowań. Większość ludzi marzy o tym by móc zarabiac na swoim hobby lub by robic w pracy to co lubią. Mimo to bohaterka przez dzisięciolecia trzyma się- zapewne monotonnej i niskopłatnej- pracy biurowej, której nie lubi.
Nimfomania to nie hobby. To nie coś co cię interesuje i to rozwijasz. Po drugie myślę, że kontrast pomiędzy byciem szarym urzędnikiem "za dnia" i wyzwoloną kochanką w nocy jeszcze bardziej jej odpowiadał.
Może ją kręciły zabawy w podrywy w przebraniu nauczycielki gry na fortepianie, podrywy w pociągach itp. itd. Życie prostytutki jest chyba dość nudne i monotonne. Wystarczy stanąć na rogu ulicy albo założyć konto w sieci i klienci lecą jak muchy do miodu. W gruncie rzeczy - zero perwersji, dreszczyku emocji i seksualnych spełnień. Zwykła harówka. :(
Jeśli cię to zainteresuje, to w filmie "Dziennik nimfomanki" główna bohaterka została prostytutką.